Tytuł: Klaskać jedną ręką (One Hand Clapping)
Pierwsze wydanie: 1961
Autor: Anthony Burgess
Tłumaczenie: Jadwiga Rutkowska
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria "Z kotem"
Stron: 204
Gdybym układała kiedyś własny ranking najbardziej irytujących postaci literackich, Janet Shirley z pewnością zajęłaby miejsce na podium. Być może Burgess zamierzał napisać satyrę na bezmyślny konsumpcjonizm propagowany przez ogłupiające widzów i czytelników media, ale do stworzenia postaci Janet, stereotypowej głupiej blondynki, użył chyba nieco zbyt grubej kreski, co nieco mnie (nie tylko jako feministkę) zirytowało.
Pierwsze wydanie: 1961
Autor: Anthony Burgess
Tłumaczenie: Jadwiga Rutkowska
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria "Z kotem"
Stron: 204
Gdybym układała kiedyś własny ranking najbardziej irytujących postaci literackich, Janet Shirley z pewnością zajęłaby miejsce na podium. Być może Burgess zamierzał napisać satyrę na bezmyślny konsumpcjonizm propagowany przez ogłupiające widzów i czytelników media, ale do stworzenia postaci Janet, stereotypowej głupiej blondynki, użył chyba nieco zbyt grubej kreski, co nieco mnie (nie tylko jako feministkę) zirytowało.
Zawsze na przykład myślałam, że Kuba jest w Afryce. Wiem, że to dowód ignorancji i że powinnam być okropnie zawstydzona, ale w szkole nigdy naprawdę nie uczono mnie geografii. Słyszałam o Castro, który rządzi Kubą, ale zawsze myślałam, że to biały człowiek z brodą, który zawładnął częścią Afryki i że dlatego właśnie tyle było tam zamieszania. Musiałam go pomylić z panem Bobumba czy jakoś tam, który w jednej chwili rządził częścią Afryki, a w drugiej już był w więzieniu, po czym znów wyszedł z więzienia i rządził, i wszyscy przez cały czas krzyczeli: "niech żyje!" Prawie nic nie wiedziałam, ale ponieważ byłam bardzo atrakcyjna, zdawało się to bez znaczenia. [str. 147]
Mogłabym przytoczyć więcej cytatów w tym duchu, ale po co. Albo nie, niech będzie jeszcze jeden. Howard, mąż Janet, unosi się nad głupotą świata w ogólności, a w szczególności nad głupotą Anglików, którzy stają się drugorzędnymi Amerykanami:
- (...) Posłuchaj, pisarz D.H. Lawrence powiedział, ze dawna groźna Anglia jest jak stary lew w klatce, między której pręty dzieci wtykają kije i lew ryczy i cały jest pokryty parchami i stary.- On pisał o lady Chatterley - powiedziałam - jeżeli mówisz o tym samym. Książka pełna jest seksu i dokładnie opisująca, jak ci dwoje to robią. To wyszło ubiegłego roku w Pingwinie.- Pleciesz nie na temat! - wrzasnął Howard, zamilkłam więc. [str. 180]
Właśnie.
Nie ma w tej powiastce osób inteligentnych, ale Janet jest najgłupsza. Sęk w tym, że to ona jest narratorką i właśnie z jej perspektywy poznajemy całą historię. W Wikipedii znajduje się informacja, że Burgess ograniczył liczbę słów występujących w powieści do około ośmiuset, jakby trzeba było jeszcze w ten sposób udowadniać, że Janet jest idiotką.
Fabuła powiastki jest grubymi nićmi szyta. Albo nie dzieje się nic ciekawego, albo jest bardzo dramatycznie. Bardzo bardzo.
Na początku książki dwudziestoparoletnia Janet układa towar na półkach w supermarkecie na angielskiej prowincji, a jej niewiele od niej starszy mąż sprzedaje używane samochody. Po pracy oglądają telewizję, ewentualnie jadą do jakiejś restauracji czy do kina. Są szczęśliwi.
Howard postanawia się wzbogacić. W teleturnieju wygrywa tysiąc funtów, a dzięki hazardowi robi z tego osiemdziesiąt tysięcy. Zabiera Janet w podróż do Ameryki i do ciepłych krajów, podczas której szastają pieniędzmi na lewo i prawo, wydając je wyłącznie na rzeczy w najlepszym gatunku, od wina do futra. Janet dochodzi jednak do wniosku, że to bardzo męczące. Wolałaby wrócić do domu, może nawet do pracy w supermarkecie. Nie wie, że Howard ma wobec niej inne plany.
Okazuje się, że cały ten szał zakupów był ostatnią szansą, którą Howard dał światu. Mimo tysięcy funtów, które weń zainwestował, nie otrzymał nic, może poza zapachem moralnej zgnilizny i mentalnego zepsucia. Zdecydował, że na znak protestu przeciwko życiu na tym łez padole on i jego żona popełnią samobójstwo.
Wtedy Janet po raz pierwszy w życiu wykazała odrobinę przedsiębiorczości i niemal za jednym zamachem młotka pozbyła się męża i uwiązała do siebie kochanka:
Najlepsze, co możesz zrobić, gdy masz przed sobą trupa i to do tego twego własnego męża, który leży na kuchennej podłodze, i nie wiesz, co począć, to filiżanka dobrej mocnej herbaty. [str. 191]
"Klaskać jedną ręką" to w całej skromnej rozciągłości złośliwa karykatura nie tylko klasy robotniczej, z której wywodzą się Howard i Janet, ale też konkretnych grup zawodowych: nauczycieli, policjantów, kelnerów, sprzedawców, dziennikarzy, artystów i ludzi telewizji. Czegoś takiego nie można napisać na serio ani czytać na serio, ale mnie książka nie wydała się wcale zabawna. Była irytująca, a przerysowania chwilami zbyt oczywiste.
Być może dlatego, że nie wszystkie żarty czy aluzje mogły być dla mnie w pełni zrozumiałe - książka ukazała się ponad pół wieku temu, a poza tym i tłumaczenie wydaje się dziś nieco przestarzałe (Janet ciągle "jeździła do rygi"), ale to zrozumiałe w przypadku tekstu pisanego potoczyzną (dlaczego by nie stworzyć przy tej okazji nowego słowa). Aktualna jest za to opinia autora co do roli i jakości mediów, pod tym względem nic się przez te pięćdziesiąt lat nie zmieniło. Chyba że na gorsze.
Trudno uwierzyć, że rok później Burgess wydał "Mechaniczną pomarańczę". To zupełnie inna literatura. Może dlatego "Klaskać jedną ręką" opublikował pod pseudonimem Jospeh Kell?
Wow, naprawdę ciekawa książka - a myślałam że znam lepsze przypadki ludzi nieznających geografii :)
OdpowiedzUsuńW sumie, chociaż po takiej recenzji powinnam się zniechęcić to naprawdę mnie... zaintrygowała. Czytałam już podobne karykatury, nawet teraz jedną taką przerabiam ("Cud" Karpowicza) i jakoś to nawet do mnie trafia. Mam nadzieję, że wpadnie w moje ręce :)
W Amazonie czy goodreadsie ta książeczka (200 stron, ale format kieszonkowy) ma całkiem dobre oceny, więc możliwe, że inni dostrzegają w niej coś, czego ja nie widzę. A może na moją ocenę wpłynęło to, że drugą połowę czytałam czekając ponad trzy godziny w kolejce do chirurga na zabieg, czyli w pewnym stresie:).
UsuńBo chyba najprościej posługiwać się blondynką, a w roku 1961 było to chyba jeszcze prostsze niż teraz.
OdpowiedzUsuńI tak naprawdę ani razu się nie uśmiechnęłaś?
Niestety ani razu, ale ja jestem ostatnio ogólnie w nie najlepszym nastroju z różnych przyczyn osobistych. Podobała mi się swego czasu "Mechaniczna pomarańcza", bardzo pozytywnie oceniłam też całkiem niedawno "Śmierć w Deptford" Burgessa, ale ta powiastka mnie nie przekonała.
UsuńMam alergię na irytujące postaci literackie (Róż z ,,Cudzoziemki", brrr...) więc raczej nie dałabym rady przebrnąć przez ,,Klaskać jedną ręką".
OdpowiedzUsuńLubię irytujących bohaterów drugoplanowych, ale kiedy główny jest idiotą, odechciewa mi się czytać. "Klaskać jedną ręką" dokończyłam, bo w sumie byłam ciekawa, czy na końcu będzie jakiś zwrot akcji, no a poza tym w poczekalni u lekarza i tak nie miałam nic innego do roboty.
Usuń