Impresje

czwartek, 14 lipca 2011

ŚWINIOBICIE

Tytuł: Świniobicie (Disznótor)
Pierwsze wydanie: 1960
Autorka: Magda Szabó
Tłumaczenie: Krystyna Pisarska

Wydawnictwo: PIW
Seria: KIK
Stron: 188

Ocena: 4/5


Krewnych się nie wybiera. Rodzina bywa oparciem, zdarza się jednak i odwrotnie - przecież najbliżsi najlepiej wiedzą jak się wzajemnie ranić, gdzie wbić szpilę, żeby zabolało najbardziej. W powieści Magdy Szabó toczy się kilka takich kameralnych dramatów, a to, że rozgrywają się wśród czterech ścian, nie ujmuje im ciężaru.

Kémeryowie przygotowują się do corocznego świniobicia i rodzinnej uczty, Tóthowie - do poprowadzenia znów, po wielu latach przerwy, warsztatu produkującego mydło i sklepu. Ci pierwsi to zubożała, ale dumna szlachta, drudzy - ubodzy rzemieślnicy. Oba klany połączyło przed laty małżeństwo Pauli Kémery i Jánosa Tótha, ale wkrótce potem nastąpiło całkowite zerwanie wszelkich stosunków. Dlaczego do tego doszło, dlaczego w ogóle Paula poślubiła Jánosa, z którego wcześniej tylko drwiła, dowiadujemy się stopniowo w trakcie lektury. 

Akcja powieści toczy się leniwie, właściwie tylko przez dwa dni mroźnego grudnia, mniej więcej w połowie lat pięćdziesiątych, na Węgrzech, ale genezę bieżących wydarzeń poznajemy z licznych retrospekcji. Pełny obraz tego, co się działo i dzieje, ma tylko czytelnik, a i to dopiero pod koniec książki, natomiast bohaterowie dysponują jedynie wiedzą cząstkową, która jednak wystarczy, by nienawidzić prawie wszystkich wokół. Magda Szabó powierzyła część narracji poszczególnym postaciom, dzięki czemu każdą z nich poznajmy bliżej. Mało wśród nich osób sympatycznych, trudno powiedzieć, czy wzbudzają większą niechęć, czy przeważa jednak litość. 
Początkowo fabuła wydaje się bardzo zagmatwana, ale w miarę czytania kolejne wątki splatają się i dopełniają. Na pewno wymagało to od autorki ogromnej precyzji i zręczności, które to cechy zawsze wzbudzają mój podziw, jako że jestem ich zupełnie pozbawiona:). Jak wspomniałam, akcja rozwija się powoli, by pod koniec bardzo przyśpieszyć. Powieść wieńczy tragiczny finał, ale przypuszczam, że oczyścił on wreszcie atmosferę w domach Kémerych i Tóthów, uczynił ją mniej klaustrofobiczną. 

"Świniobicie" oceniłam odrobinę niżej niż "Zamknięte drzwi" tej autorki; chyba ze względu na bohaterów - żaden z nich nie może się równać z Emerenc Szeredás, przynajmniej pod względem charyzmy. Ale książkę oczywiście polecam, utwierdziła mnie w przekonaniu, że Magda Szabó to świetna pisarka. Podobno jej najlepszą powieścią jest "Staroświecka historia"; jeśli rzeczywiście przewyższa "Zamknięte drzwi" czy "Świniobicie", to oczekuję powieści genialnej.

5 komentarzy:

  1. "Staroświecka .." jest inna, bardziej nastawiona na opowiadanie historii, malowanie scenerii. Az tak głębokich psychologicznych rozdrapów tam nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z perspektywy czasu podoba mi się bardziej niż "Zamknięte drzwi";) Finał był moim zdaniem świetnie pomyślany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Izo, lubię te "rozdrapy", zwłaszcza w wydaniu Szabó, ale po "Staroświecką historię" i tak kiedyś sięgnę. Podoba mi się styl tej autorki, wcale się nie starzeje.

    Anno, "Świniobicie" jest na pewno bardziej ambitne "warsztatowo", po prostu historia z "Zamkniętych drzwi" bardziej mnie urzekła.

    Finał robi wrażenie, miałam łzy w oczach również przy drugim czytaniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę? Miło czytać, ja kończyłam z przyspieszonym biciem serca, a rzadko mi się to zdarza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę:). Ja również rzadko się wzruszam podczas czytania, o wiele częściej zdarza mi się to w trakcie seansów filmowych. Może obraz silniej na mnie działa.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.