Tytuł: Świniobicie (Disznótor)
Pierwsze wydanie: 1960
Autorka: Magda Szabó
Tłumaczenie: Krystyna Pisarska
Wydawnictwo: PIW
Seria: KIK
Stron: 188
Ocena: 4/5
Krewnych się nie wybiera. Rodzina bywa oparciem, zdarza się jednak i odwrotnie - przecież najbliżsi najlepiej wiedzą jak się wzajemnie ranić, gdzie wbić szpilę, żeby zabolało najbardziej. W powieści Magdy Szabó toczy się kilka takich kameralnych dramatów, a to, że rozgrywają się wśród czterech ścian, nie ujmuje im ciężaru.
Pierwsze wydanie: 1960
Autorka: Magda Szabó
Tłumaczenie: Krystyna Pisarska
Wydawnictwo: PIW
Seria: KIK
Stron: 188
Ocena: 4/5
Krewnych się nie wybiera. Rodzina bywa oparciem, zdarza się jednak i odwrotnie - przecież najbliżsi najlepiej wiedzą jak się wzajemnie ranić, gdzie wbić szpilę, żeby zabolało najbardziej. W powieści Magdy Szabó toczy się kilka takich kameralnych dramatów, a to, że rozgrywają się wśród czterech ścian, nie ujmuje im ciężaru.
Kémeryowie przygotowują się do corocznego świniobicia i rodzinnej uczty, Tóthowie - do poprowadzenia znów, po wielu latach przerwy, warsztatu produkującego mydło i sklepu. Ci pierwsi to zubożała, ale dumna szlachta, drudzy - ubodzy rzemieślnicy. Oba klany połączyło przed laty małżeństwo Pauli Kémery i Jánosa Tótha, ale wkrótce potem nastąpiło całkowite zerwanie wszelkich stosunków. Dlaczego do tego doszło, dlaczego w ogóle Paula poślubiła Jánosa, z którego wcześniej tylko drwiła, dowiadujemy się stopniowo w trakcie lektury.
Akcja powieści toczy się leniwie, właściwie tylko przez dwa dni mroźnego grudnia, mniej więcej w połowie lat pięćdziesiątych, na Węgrzech, ale genezę bieżących wydarzeń poznajemy z licznych retrospekcji. Pełny obraz tego, co się działo i dzieje, ma tylko czytelnik, a i to dopiero pod koniec książki, natomiast bohaterowie dysponują jedynie wiedzą cząstkową, która jednak wystarczy, by nienawidzić prawie wszystkich wokół. Magda Szabó powierzyła część narracji poszczególnym postaciom, dzięki czemu każdą z nich poznajmy bliżej. Mało wśród nich osób sympatycznych, trudno powiedzieć, czy wzbudzają większą niechęć, czy przeważa jednak litość.
Początkowo fabuła wydaje się bardzo zagmatwana, ale w miarę czytania kolejne wątki splatają się i dopełniają. Na pewno wymagało to od autorki ogromnej precyzji i zręczności, które to cechy zawsze wzbudzają mój podziw, jako że jestem ich zupełnie pozbawiona:). Jak wspomniałam, akcja rozwija się powoli, by pod koniec bardzo przyśpieszyć. Powieść wieńczy tragiczny finał, ale przypuszczam, że oczyścił on wreszcie atmosferę w domach Kémerych i Tóthów, uczynił ją mniej klaustrofobiczną.
"Świniobicie" oceniłam odrobinę niżej niż "Zamknięte drzwi" tej autorki; chyba ze względu na bohaterów - żaden z nich nie może się równać z Emerenc Szeredás, przynajmniej pod względem charyzmy. Ale książkę oczywiście polecam, utwierdziła mnie w przekonaniu, że Magda Szabó to świetna pisarka. Podobno jej najlepszą powieścią jest "Staroświecka historia"; jeśli rzeczywiście przewyższa "Zamknięte drzwi" czy "Świniobicie", to oczekuję powieści genialnej.
"Staroświecka .." jest inna, bardziej nastawiona na opowiadanie historii, malowanie scenerii. Az tak głębokich psychologicznych rozdrapów tam nie ma.
OdpowiedzUsuńZ perspektywy czasu podoba mi się bardziej niż "Zamknięte drzwi";) Finał był moim zdaniem świetnie pomyślany.
OdpowiedzUsuńIzo, lubię te "rozdrapy", zwłaszcza w wydaniu Szabó, ale po "Staroświecką historię" i tak kiedyś sięgnę. Podoba mi się styl tej autorki, wcale się nie starzeje.
OdpowiedzUsuńAnno, "Świniobicie" jest na pewno bardziej ambitne "warsztatowo", po prostu historia z "Zamkniętych drzwi" bardziej mnie urzekła.
Finał robi wrażenie, miałam łzy w oczach również przy drugim czytaniu.
Naprawdę? Miło czytać, ja kończyłam z przyspieszonym biciem serca, a rzadko mi się to zdarza.
OdpowiedzUsuńNaprawdę:). Ja również rzadko się wzruszam podczas czytania, o wiele częściej zdarza mi się to w trakcie seansów filmowych. Może obraz silniej na mnie działa.
OdpowiedzUsuń