Impresje

sobota, 3 lipca 2010

MIŁOŚĆ WYCZYTANA Z NUT

Autorka: Aleksandra Tyl
Tytuł: Miłość wyczytana z nut
Pierwsze wydanie: 2010
Wydawnictwo: Prozami
ISBN: 978-83-928657-3-5
Stron: 302

Ocena: 1/5


Na ogół szerokim łukiem omijam tzw. "literaturę kobiecą", ale tę akurat książkę otrzymałam w nagrodę za rozwiązanie krzyżówki z "Archipelagu", postanowiłam zatem ją przeczytać, a przy okazji  przetestować wydawnictwo Prozami, z którym zetknęłam się po raz pierwszy. Owa firma przedstawia się tak:
Jesteśmy wydawnictwem młodym, ale działającym prężnie i rozwijającym się niezwykle dynamicznie. Pracują u nas ludzie o otwartych umysłach, którzy specjalnie dla Was, drodzy Czytelnicy, wyszukują literackie perły, przykuwające uwagę, godne prawdziwego zainteresowania. Chcemy promować współczesną prozę - książki, które będą dla Was inspirujące, które zafascynują Was swoją treścią, a przede wszystkim takie, po które sięgać będziecie z prawdziwą przyjemnością, do których będziecie wracać i odkrywać je na nowo. [źródło]
Nie wierzcie im. "Literackie perły", no jasne. Dwie przyjaciółki dobiegają trzydziestki i odczuwają silną potrzebę zmian, tzn. rozglądają się za odpowiednim mężem i lepiej płatną pracą. Jedna z nich, Eliza, ma szczęście - o jej względy zaczęło zabiegać aż dwóch absztyfikantów naraz! Trochę apodyktyczny i skupiony głównie na sobie zamożny lekarz, z perspektywami na jeszcze większą zamożność oraz romantyczny i wrażliwy skrzypek, członek orkiestry kameralnej. Dziewczyna musi dokonać trudnego wyboru między pieniędzmi i miłością. Wybiera źle, ale w finalne, oczywiście, miłość zwycięża, jakżeby inaczej.

Fabuła "Miłości wyczytanej z nut" jest, jak widać, wybitnie banalna i absolutnie nic tego nie rekompensuje - cała ta historia jest rozwleczona, dialogi sztuczne, bohaterowie nijacy i kompletnie niewiarygodni, zero oryginalności, bardzo kiepski styl, a poczucia humoru tyle co kto napłakał.  To romansidło nie jest nawet romantyczne! 

I gdyby to były jedyne wady tej powieści, to można by ją polecić np. koneserkom harlequinów i polskich tzw. komedii romantycznych. Niestety "Miłość wyczytaną z nut" wypycha poza, pojemny przecież, obręb literatury ignorancja autorki wobec zasad poprawnej polszczyzny. Korektorka, pani Izabela Wójcik, ma chyba zbyt "otwarty umysł", bo przepuściła MNÓSTWO RAŻĄCYCH BŁĘDÓW STYLISTYCZNYCH I INTERPUNKCYJNYCH. Nigdy nie widziałam aż tylu w jednej książce. 

"Ręką próbowałam odnaleźć kartonik wizytówki w torebce, dopiero po chwili przypomniałam sobie, że włożyłam ją do tylnej kieszeni spodni". Gdyby nie to doprecyzowanie, czytelnik mógłby pomyśleć, że zrobiła to nogą albo jeszcze inną częścią ciała.
"Bardziej się zastanów nad tym, po co on tyle pracuje?"
"Planowałam pojechać do świetlicy, żeby zobaczyć, jak sytuacja, ale spojrzawszy na zegarek, okazało się, że już dawno po dwudziestej". Zgroza.

Cała ta grafomania pochodzi z jednej tylko strony, piętnastej. Zdarzają się oczywiście strony bez błędów, ale rzadko. Pani Izabela Wójcik nie orientuje się chyba, że przed "albo" na ogół nie stawiamy przecinka i że nie należy nadmiernie szafować tym znakiem interpunkcyjnym.

"- Gadasz, jak jakaś materialistka". [str. 33]
"Teraz, albo nigdy - powiedziałam sama do siebie, wybijając jego numer na komórce". [str. 37]

Zadaniem korektorki jest wyłapanie takich błędów, ale z drugiej strony nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto takie błędy popełnia, w ogóle bierze się za pisanie

A wydawnictwo Prozami żąda za ten owoc grafomanii i amatorszczyzny prawie 30 zł. Że też im nie wstyd. 
***   ***   ***

Czuję się ukarana przez redakcję "Archipelagu", a nie nagrodzona.:/ Nie oczekiwałam oczywiście kompletu dzieł Szekspira w złoconych oprawach, ale spodziewałam się, że poziom literacki nagrody będzie wprost proporcjonalny do stopnia trudności krzyżówki...
Mimo wszystko polecam ten magazyn, w pierwszym numerze znalazłam kilka interesujących artykułów, a wraz z rozwojem działalności będą może rozdawać książki nie spadające poniżej pewnego poziomu.

10 komentarzy:

  1. "Spojrzawszy na zegarek..." mnie zabiło. To po prostu skandal, że na rynek wypuszcza się takie gnioty. Już kij z treścią, fabułą itd., ale jak można publikować książki z takimi błędami? W głowie się nie mieści...

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mówiąc, że w cytacie z "Ręką ..." wynika mi, że pani miała torebkę w tylnej kieszeni spodni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Futbolowa, no właśnie - jak można?

    Joanno, dzięki:) Właściwie to zauważyłam, że o wiele łatwiej przychodzi mi skrytykowanie książki niż jej pochwalenie i zachęcanie innych do lektury. Kiedy jakaś książka wyjątkowo mi się podoba, to staram się, aby mój opis odzwierciedlał jej zalety; zawsze mi się wtedy wydaje, że wyraziłam się w sposób zupełnie nieadekwatny do podziwu czy zachwytu, który odczuwałam podczas czytania.

    Bazylu, ta wieloznaczność chyba nie była zamierzona przez autorkę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hi hi, może niektórzy potrzebują doprecyzowania:) Mnie już nic nie dziwi:)
    A swoją drogą, ja mam jedną książkę tego wydawnictwa - ostatnio kupioną i właśnie przeczytaną "Cieszę się twoim szczęściem". To akurat ciekawa pozycja, przełamująca tabu dotyczące przyjaźni kobiecej. Błędów nie ma, aż z ciekawości sprawdziłam, kto robił korektę i jednak ktoś inny, więc wydawca chyba sam zauważył, że wcześniejsza korektorka nie była zbyt spostrzegawcza:)
    "Miłości..." nie czytałam, bo z założenia nie czytam romansów, ale o samej książce słyszałam, bo moja szwagierka kilka miesiecy temu aż piała nad nią z zachwytów (chciałam napisać o dziwo, ale to fanka Szwai i innych Kalicińskich, więc mam obraz jej preferencji czytelniczych:( :( :(
    PS A propos błędów to najgorszą ksiażką jaką miałam w ręku był jeden z ostatnich bestsellerów, nawet nie wymienię tytułu, bo aż mi wstyd, że po to sięgnęłam. Ale sięgnęłam z czystej cekawości, czym się ludzie tak zaczytują. Błąd na błędzie. Na każdej stronie. Nie mówiąc już o fabule. Zgroza. I setki tysięcy sprzedanych książek...

    OdpowiedzUsuń
  5. W dobrym czytadle, nawet bestsellerowym, nie ma niczego złego. Ja po przeczytaniu kilku ambitniejszych książek sięgam zwykle po coś lżejszego, a ponieważ przede mną "Ucieszka od wolności" Fromma i "Europa, niedokończona przygoda" Baumana, to kto wie, czy nie będę musiała odstresować się "Zmierzchem" Meyer lub czymś podobnym;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do błędów to całkowicie się z Tobą zgadzam - jest ich mnóstwo, w dodatku są bardzo rażące. Pomijając ten fakt powieść bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie się w tej książce nie podobało absolutnie nic:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Izabela Wójcik znowu w akcji. Tym razem w "Teleznoweli". Doprawdy, tyle błędów nie widziałem nigdy. Czy rzeczywiście w Polsce brakuje specjalistów w dziedzinie korekty?

    OdpowiedzUsuń
  9. Specjalistów chyba nie brakuje, podejrzewam raczej, że wydawnictwo chciało przyoszczędzić.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.