Impresje

niedziela, 18 lipca 2010

AUTOSTOPEM PRZEZ GALAKTYKĘ

Tytuł: Autostopem przez Galaktykę
Autor: Douglas Adams
Pierwsze wydanie: 1979
Tłumaczenie: Paweł Wieczorek
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 83-7359-201-6
Stron: 240

Ocena: 3/5


Hen, daleko, w nieobjętych przez mapy peryferiach niemodnego końca Zachodniej Spirali Galaktyki świeci małe, niecieszące się uznaniem, żółte słońce.
W odległości około stu pięćdziesięciu ośmiu milionów kilometrów krąży wokół niego całkowicie nieważna, mała niebieskozielona planeta, a zamieszkujące ją, pochodzące od małpy, formy życia są tak zadziwiająco prymitywne, że uważają zegarki elektroniczne za dość inteligentny pomysł [str. 7].
Tak właśnie wyglądała nasza Ziemia z perspektywy Forda Perfecta - współautora przewodnika "Autostopem przez Galaktykę", który przybył do nas, aby przeprowadzić badania terenowe do nowego wydania i, niestety, utknął tutaj na piętnaście nudnych lat. Podawał się za bezrobotnego aktora, co tłumaczyło pewną jego ekscentryczność, i czekał na okazję (tzn. jakiś latający talerz, który podrzuciłby go dalej). Zawarł kilka przyjaźni, m.in. z Arturem Dentem, pracownikiem lokalnego radia. Większość owego feralnego dnia, którego rozpoczęła się ta opowieść, Artur spędził leżąc w błocie przed żółtym buldożerem, protestując w ten sposób przeciw zrównaniu jego domku z ziemią i wybudowaniu w tym miejscu obwodnicy. Od tego monotonnego i męczącego zajęcia oderwał go Ford, informując o zbliżającym się końcu świata, w każdym razie
- ludzkiego. Otóż na niebieskim firmamencie pojawiło się mnóstwo żółtych ufo, które bardzo sprawnie zniszczyły Ziemię tak, aby można było w jej miejscu poprowadzić hiperprzestrzenną trasę szybkiego ruchu. Na konstruktywne protesty nie starczyło czasu. Uratowały się tylko dwie istoty: Ford i Artur, którzy, trochę ukradkiem, załapali się na jeden z żółtych niszczycieli.
Pech chciał, że jego dowódca nie był, oględnie mówiąc, zbyt przyjaźnie nastawiony do świata w ogóle, a do autostopowiczów w szczególności: kazał ich obu wyrzucić w próżnię. Choć wydawało się to bardzo mało prawdopodobne, Artur i Ford znów mieli szczęście i tym razem trafili na supernowoczesny statek "Serce ze Złota", który w okamgnieniu przemierzał ogromne odległości dzięki napędowi nieskończonego prawdopodobieństwa. Podróżował nim Zaphod Beeblebox, prezydent Imperialnego Rządu Galaktycznego (i daleki kuzyn Forda), który ubiegał się o ten urząd tylko dlatego, że pełniąc go mógł ten statek ukraść. Towarzyszyli mu Trillian, ziemska astrofizyczka i matematyczka oraz Marvin, robot z chroniczną depresją, przy którym nawet Kłapouchy wydaje się tryskać optymizmem. 
Chcąc nie chcąc wszyscy razem ruszyli na podbój kosmicznego Eldorado, które zdaniem Zaphoda  istniało pod powierzchnią pewnej, mitycznej niemal, planety Magrathei. Prawie im się udało:)

***   ***   ***

Douglas Adams był dziennikarzem BBC i scenarzystą - napisał m.in. niektóre skecze dla Monty Pythona oraz scenariusze do "Doktora Who" i taki właśnie typ poczucia humoru i podobny poziom absurdu odnalazłam w tej książce; częściowo mi się podobało, a częściowo nie. W każdym razie to klasyka, do której niekiedy odwołują się inni twórcy, zdaniem niektórych powieść kultowa. Przeczytać można, to niezła lektura na upalne dni (zabawna i niezbyt absorbująca), choć ja raczej nie sięgnę po pozostałe pięć części serii, bo poza poczuciem humoru to tu niczego więcej nie ma.

***   ***   ***

Edycja z 19.07.2010
Zgadzam się z Ysabell, że Marvin to fantastyczna postać, zresztą moim ulubionym bohaterem z "Kubusia Puchatka" był od zawsze Kłapouchy (widnieje na poszewce mojego jaśka;)), po prostu lubię ten typ. Marvin był robotem nowej generacji, wyposażonym w Prawdziwie Ludzki Profil Osobowości (PLPO). Maniakalno-depresyjny.
Ford czuł śmierć statku, ale była dnia niego zupełną zagadką - statek kosmiczny i dwóch policjantów umarło najwyraźniej bez żadnego powodu. Z doświadczenia wiedział, że wszechświat nie działa w ten sposób. (...)
Ford został, by dokładniej obejrzeć blaguloński pojazd. O mało się nie przewrócił, wchodząc na nieruchomą stalową postać, leżącą twarzą w dół w lodowatym pyle.
- Marvin! - wykrzyknął. - Co tu robisz?
- Proszę, nie próbuj wywołać w sobie poczucia, że powinieneś mnie choćby w najmniejszym stopniu zauważyć - rozległo się z dołu buczenie.
- Co u ciebie słychać, Blachobrzuchu?
- Jestem bardzo przygnębiony.
- A co się dzieje?
- Co ma wisieć, nie utonie.
- Dlaczego leżysz twarzą w brudzie? - Ford, szczękając zębami, klęknął obok robota.
- W ten sposób można czuć się najgorzej - oświadczył Marvin. - Nie udawaj, że chcesz ze mną rozmawiać. Wiem, że mnie nienawidzisz.
- To nieprawda.
- Eee tam, nienawidzisz mnie. Każdy mnie nienawidzi. To element wszechświata. Wystarczy, bym się do kogokolwiek odezwał, i już mnie nienawidzi. Nawet roboty mnie nienawidzą. Jeśli nie będziesz zwracał na mnie uwagi, pewnie zaraz sobie pójdę.
Dźwignął się z wysiłkiem. Zdecydowanie unikał wzroku Forda, patrząc w przeciwnym kierunku.
- On też mnie nienawidził - powiedział załamany, pokazując na statek policyjny.
- Statek? Wiesz, co mu się stało? - Ford się nagle podniecił.
- Znienawidził mnie już po kilku słowach rozmowy.
- Rozmawiałeś z nim?! - zawołał Ford. - Co to znaczy, że z nim rozmawiałeś?
- Po prostu rozmawiałem. Okropnie się nudziłem i byłem w straszliwej depresji, więc podszedłem do niego i podłączyłem się do zewnętrznej końcówki komputera. Przedstawiłem mu szerzej swe poglądy na wszechświat.
- I co?
- Popełnił samobójstwo - powiedział Marvin oschle i poczłapał do "Serca ze Złota". [str.236-238]
***   ***   ***

[Pan Posser z Rady Gminy stara się nakłonić Artura, aby podniósł się z błota i umożliwił pracę buldożerów]
Przestępował z nogi na nogę, lecz na każdej stało się tak samo niewygodnie. Najwyraźniej ktoś był przerażająco niekompetentny i pan Posser wznosił modły, by nie okazało się, że to on.
- Miał pan jak najbardziej prawo zgłaszać w odpowiednim czasie propozycje i składać zażalenia - stwierdził.
- W odpowiednim czasie?! - zawył Artur. - W odpowiednim czasie? Dowiedziałem się o wszystkim wczoraj, gdy zjawił się u mnie robotnik. Zapytałem, czy przyszedł umyć okna, a on mi na to, że przyszedł zburzyć dom. Oczywiście nie powiedział tego od razu. O nie! Najpierw umył kilka okien i wziął piątaka. Dopiero potem mi powiedział.
- Ależ panie Dent, plany były dostępne w gminnym biurze planowania przestrzeni przez dziewięć miesięcy.
- Oczywiście, pewnie, kiedy tylko się dowiedziałem, natychmiast poszedłem je obejrzeć. Było to wczoraj popołudniu. Zbytnio się nie wysililiście, by zwrócić uwagę na plany. Na przykład komuś coś powiedzieć albo czy ja wiem...
- Plany były wywieszone...
- Wywieszone? Musiałem zejść do piwnicy, by je znaleźć!
- Tam mieści się dział informacji.
- Z latarką.
- No, może światło było zepsute.
- Na schodach też.
- Znalazł pan jednak ogłoszenie.
- Znalazłem. Tak, znalazłem - stwierdził Artur. - Na dnie zamkniętej szafy na akta, wepchniętej do nieużywanej toalety, na drzwiach której napis ostrzegał: UWAGA! ZŁY LAMPART! [str. 15-16]

***   ***   ***

Godny uwagi jest również fragment przybliżający vogońskie metody tortur za pomocą poezji, ale nie chce mi się przepisywać:)

8 komentarzy:

  1. Czekają na mnie niecierpliwie pierwsze trzy tomy. Elenoir, tak enigmatycznie napisałaś. Gdyby nie ocena punktowa, to miałbym problemy z odczytaniem ostatniego zdania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Weny brak. Winą za ten stan rzeczy obarczam głównie zepsuty wiatrak. Prawdopodobnie jutro lub pojutrze zaopatrzymy się w nowy i znowu będę ludzi zanudzać swoim wodolejstwem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To dobrze, bo jutro i pojutrze znowu przyjdą upalne dni i taka dobra jakościowo woda przyda się w sam raz ;-))

    OdpowiedzUsuń
  4. JA bardzo całą serię "Autostopem..." lubię. Może rzeczywiście nie ma w niej wiele więcej niż poczucie humoru (choć ja cośtam bym wskazała...), ale za to to poczucie humoru bardzo mi odpowiada. A Marvin jest jednym z moich ulubionych bohaterów literackich. :-)

    Dobrze, że mi o tej książce (tych książkach) przypomniałaś. Koniecznie muszę "trylogię" powtórzyć. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, Marvin jest świetny;) Jutro ma być chłodniej, więc może dodam do tego postu jakieś cytaty...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwa cytaty dodane. Przyznam się, że początkowo miałam nadzieję je skądś przekleić, ale nie mogłam znaleźć w sieci spiraconej książki w tym tłumaczeniu. Bo zdaje się, że istnieją dwa, ale nie orientuję się, które jest lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam, zawsze rżę ze śmiechu czytając.. szczególnie tom pierwszy.. tak absurdalny :))))) boskie!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. świetna propozycja na takie śnieżne dni, jak dzisiejszy

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.