Autorka: Ann Radcliffe
Pierwsze wydanie: 1794
Wydawnictwo: PIW
Rok: 1977
Stron: tom I 371, tom II 348
Ocena: 3-/5
Z nazwiskiem Ann Radcliffe spotkałam się po raz pierwszy czytając "Opactwo Northanger" Jane Austen, a po raz drugi oglądając film "Zakochana Jane" (niestety, taki sobie). Bohaterowie "Opactwa" czytają lub czytali właśnie "Tajemnice zamku Udolpho". Z jednej strony w ich wypowiedziach można znaleźć pochwałę tej książki, z drugiej - Jane Austen świetnie parodiuje powieść gotycką w rozmowie Henry'ego Tilneya i Catherine po drodze do jego rodzinnej posiadłości. Z kolei w filmie Jane spotyka samą Ann Radcliffe, co podobno w rzeczywistości nigdy nie miało miejsca.
"Tajemnice zamku Udolpho" to klasyka powieści gotyckiej, czyli powieści, gdzie dominują dwa wątki - sentymentalny romans i groza, czająca się zwykle w zakamarkach mrocznego, opuszczonego (ale nie przez duchy) od dawna zamczyska, gdzie oczywiście nieubłagany los rzuca bohaterów. To właśnie spotyka Emilię St. Aubert - na skutek głupoty swojej ciotki trafia (wraz z nią) do (jakżeby inaczej) gotyckiego zamczyska gdzieś we Włoszech, otrzymuje komnatę w od dawna niezamieszkanej części zamku, do której oprócz standardowego wejścia prowadzą zamykane od zewnątrz tajemnicze drzwi, za którymi znajdują się prowadzące nie wiadomo dokąd schody...
Ale to ma miejsce dopiero pod koniec pierwszego tomu. Wcześniej raczej wieje nudą: umiera matka Emilli, potem choruje jej ojciec, więc wyruszają w podróż, mającą poprawić nieco jego zdrowie; poznają młodzieńca, Valancourta, który włóczy się po okolicznych górach i wkrótce zakochuje się, z wzajemnością, w Emilii; jej ojciec umiera i dziewczyna, ponieważ jest niepełnoletnia, trafia pod opiekę swojej bogatej materialnie ale nie duchowo ciotki; zaręcza się z Valancourtem; ciotka wychodzi za mąż za podejrzanego finansowo i pod każdym innym względem Włocha, signora Montoniego; na jego żądanie zaręczyny Emilli i Valancourta zostają zerwane; państwo Montoni i Emilia wyjeżdżają do Włoch. Z poważną korzyścią dla powieści byłoby zmieszczenie tych wydarzeń na kilkudziesięciu, a nie na kilkuset stronach. Potem jest już trochę lepiej i dalsze losy Emilii śledziłam z o wiele większym zainteresowaniem. Pojawiają się oczywiście typowe dla tego gatunku rekwizyty: zjawiska z pozoru nadprzyrodzone (dla których pod koniec książki autorka podaje racjonalne wyjaśnienie), tajemnicze zasłony i całuny, malownicze krajobrazy z tańczącymi wieśniakami, Cyganie i groźni zbójcy w lasach. Końcówka jednak mnie rozczarowała, ale nie będę może spoilerować. Wspomnę tylko, że niegodziwi zostaną ukarani.
"O! Oby się przydał ten przykład, że chociaż źli mogą czasem zadawać boleść dobrym, ich moc przemija, czeka ich niechybna kara, a uciśniona niewinność, zbrojna w cierpliwość zawsze w końcu tryumfuje nad niedolą." [tom II, str. 347-348]
W trakcie lektury raziła mnie jednowymiarowość bohaterów - albo mieli kryształowy charakter albo byli z gruntu źli. Emilia - inteligentna, wykształcona, śliczna dziewczyna, posłuszna wobec starszych i zawsze postępująca właściwie. Valancourt - szlachetny chłopiec, którego przypadkowe błędy młodości były wynikiem jedynie okoliczności, w których z konieczności się znalazł. Gdyby nie to, nigdy nie wziąłby się za granie w karty i nie narobiłby sobie długów i wrogów, tylko włóczyłby się po lasach, układał wiersze i zakochiwał w pięknych i wartościowych pannach. Nie wiem naprawdę, jak Emilii mógł się podobać mężczyzna stale zalewający się łzami. Montoni, główny czarny charakter, wyszedł chyba autorce najlepiej - brutalny, nieubłagany, po trupach dążący do celu, wręcz demoniczny.
Podtytuł tej powieści brzmi: "Romans strofami poezji przetykany". Niestety nie są to wiersze, którymi współczesny czytelnik mógłby się zachwycić. Nie wiem, może to kwestia tłumaczenia, ale ja uważam je za trochę kiczowate. Autorka wkłada je w usta bohaterów, najczęściej Emilii, która niekiedy ni z tego ni z owego wyskakuje z gotowym wierszem, który rzekomo powstał pod wpływem chwili. Na szczęście jednak w powieści dominuje proza.
Książka trochę mnie rozczarowała, bo liczyłam, że pośmieję się trochę z perypetii bohaterów czy stylu pisania autorki - niestety nic takiego nie miało miejsca. Ani razu też się nie przestraszyłam. Podsumowując - książka raczej dla wytrwałych czytelników, którzy lubią ten gatunek albo chcą zapoznać się z klasyką (tak jak ja).
Mogą to przeczytać również zagorzali fani twórczości Jane Austen, choćby dlatego, że powieść Ann Radcliffe odgrywa w "Opactwie Northanger" dość znaczącą rolę. Poza tym sama Jane podobno lubiła czytać powieści gotyckie, choć na pewno nie podchodziła do nich bezkrytycznie. Zastanawiam się też, czy aby nie właśnie w "Udolpho" znalazła inspirację do napisania "Rozważnej o romantycznej"; zwłaszcza do stworzenia postaci Marianny. Chodzi mi o fragment w pierwszym tomie: ojciec Emilii napomina ją, aby panowała nad sobą, powściągała swoje uczucia i daremny czasem żal, dla dobra swojego i innych, aby nie pobłażała swojemu cierpieniu i w każdych okolicznościach pamiętała o swoich obowiązkach. W swojej powieści Jane Austen pokazała skutki odwrotnego postępowania.
Tak jeszcze na marginesie... Austen i Radcliffe żyły i pisały niemal w tym samym czasie, a twórczość tylko jednej z nich jest dziś powszechnie znana, ekranizowana, wznawiana. Może dlatego, że Jane darowała sobie kwieciste ustępy i rzekomą grozę, a zamiast tego wprowadziła celne obserwacje obyczajowe i poczucie humoru?
Elenoir- zajrzałam tutaj po linku zostawionym u mnie- krok po kroku i proszę- sympatyczna buzia na zdjęciu, a blog taki, że klękajcie narody.
OdpowiedzUsuńW związku z tym mam pytanie- jak to zrobiłaś, że masz z boku w dwóch kolumnach zakładki? Też bym tak chciała.
Od razu powiem, że jeśli miałabym od początku napisać cały css czy html dla tego wyglądu, to odpada- nie umiem. Jest jakaś prostsza możliwość?
A czekaj- a może jest jakaś prosta możliwość w edycji kodu html? Tyle to się orientuję, tylko co i gdzie? Na razie szukam sama, ale pewnie wrócę do Ciebie po pomoc:)
OdpowiedzUsuńJa po prostu wybrałam template, który miał dwie boczne kolumny (zależało mi też na zakładkach) - tak jest chyba najprościej. Nie korzystałam z szablonów proponowanych przez bloggera, tylko poszukałam w sieci - wybór jest naprawdę duży, wystarczy wpisać w wyszukiwarce frazę "free blogger templates". No i ktoś, kto się na tym zna lepiej niż ja trochę mi ten szablon poprawił, ale zmiany były raczej kosmetyczne.
OdpowiedzUsuńNo i niestety- nie poradziłam sobie, za dużo pracy, za dużo czasu. Niech zostanie tak, jak jest. Ale załapałam ideę- może kiedyś się za to wezmę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wskazówki:)
Przede wszystkim zapomniałam podziękować za słowa uznania, no więc dziękuję:) Choć jeśli dotyczyły szaty graficznej, to nie ja jestem jej autorką i przekażę je komuś innemu:) Na szczęście mam pod ręką kogoś, kto mi w takich sprawach pomaga.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę... A co do tego mężczyzny zalewającego się łzami - no przecież to świadczy o tym, że jest on wrażliwy i nie lęka się okazywać swych cierpień, a że robi to często... Modne to było być może wtedy, modne jest i teraz - historia lubi się powtarzać;)
OdpowiedzUsuńOd kilku lat, odkiedy przeczytałam Opactwo Nothanger, poluję na tę książkę i nie mogę jej dostać. WNic tej autorki nie mogę znaleźć. Już myślałam, ze w Polsce wogóle jej nie wydali, podobnie, jak Anny Bronte. Musze się udać do Krakowa po nią? :)
OdpowiedzUsuńJa trafiłam na tę książkę w pobliskiej niewielkiej bibliotece, w dziale Fantastyka (co mnie trochę zdziwiło). Czasami trafia się też na allegro, przy czym ceny bywają naprawdę różne. A do Krakowa zawsze warto przyjechać:)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis. Przypomniał mi czasy, gdy byłam na fali powieści gotyckiej. Dzięki za recenzję; może się zmobilizuję do podobnej na swoim blogu.
OdpowiedzUsuńNigdy nie interesowałam się jakimś szczególnym rodzajem literatury. Czytam wszystko oprócz:
OdpowiedzUsuń- łzawych romansów,
- powieści, których akcja toczy się w krajach muzułmańskich i opowiada o tym, jak źle się tam żyje kobietom - jest to fakt powszechnie znany, ja mam poglądy, które można określić jako feministyczne, ale czytać na takie tematy nie lubię,
- książek kucharskich,
- głupawych poradników,
- literatury tzw. kobiecej, czegoś w rodzaju książek Kalicińskiej czy Grocholi itd.,
- książek Cejrowskiego, Coelho, Marqueza (próbowałam), Zafona (też próbowałam),
- powieści, których bohaterami są ciężko chorzy ludzie - ja i bez tego jestem hipochondryczką,
- hard SF.
- książek napisanych na podstawie filmów,
- thrillerów, zwłaszcza medycznych.
Ale oprócz tego, to wszystko;)
Doroto, ciekawa jestem twojej recenzji:)