Tytuł: Gombrowicz. Ja, geniusz
Pierwsze wydanie: 2017
Autorka: Klementyna Suchanow
Wydawnictwo Czarne
ISBN: 978-83-8049-557-9
Stron: 583 i 599
W wywiadzie przeprowadzonym przez Justyną Sobolewską dla "Polityki" Klementyna Suchanow powiedziała, że chciała napisać książkę nie dla "gombrowiczologów", ale przede wszystkim dla ludzi młodych, nawet nastolatków, "dla których Maisons-Laffitte nie jest oczywistością"; myślała też o czytelniku zagranicznym. Szczerze mówiąc ja tego podejścia w jej pracy nie dostrzegam. Owszem, miejscami styl autorki jest nieco mniej formalny (i trochę nieprzejrzysty, zwłaszcza w pierwszym tomie) niż to zazwyczaj w biografiach bywa, ale poza tym ta książka napisana jest w sposób, który jednak wymaga od czytelnika posiadania co najmniej elementarnych informacji o twórczości Gombrowicza i życiu literackim w Polsce między- i powojennej. Nie uważam tego jednak za wadę, bo też nie wierzę, że na tę pozycję rzucą się ludzie, którzy nie czytali choćby "Ferdydurke", i którym nazwiska Giedroyc czy Witkacy nic nie mówią.
Pierwsze wydanie: 2017
Autorka: Klementyna Suchanow
Wydawnictwo Czarne
ISBN: 978-83-8049-557-9
Stron: 583 i 599
W wywiadzie przeprowadzonym przez Justyną Sobolewską dla "Polityki" Klementyna Suchanow powiedziała, że chciała napisać książkę nie dla "gombrowiczologów", ale przede wszystkim dla ludzi młodych, nawet nastolatków, "dla których Maisons-Laffitte nie jest oczywistością"; myślała też o czytelniku zagranicznym. Szczerze mówiąc ja tego podejścia w jej pracy nie dostrzegam. Owszem, miejscami styl autorki jest nieco mniej formalny (i trochę nieprzejrzysty, zwłaszcza w pierwszym tomie) niż to zazwyczaj w biografiach bywa, ale poza tym ta książka napisana jest w sposób, który jednak wymaga od czytelnika posiadania co najmniej elementarnych informacji o twórczości Gombrowicza i życiu literackim w Polsce między- i powojennej. Nie uważam tego jednak za wadę, bo też nie wierzę, że na tę pozycję rzucą się ludzie, którzy nie czytali choćby "Ferdydurke", i którym nazwiska Giedroyc czy Witkacy nic nie mówią.
Nie jest to biografia kompletna w tym sensie, że Suchanow wybrała tematy i ludzi, którym poświęciła tutaj więcej miejsca, pozostałe przesuwając trochę na margines. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o powojennym losie matki i siostry Gombrowicza czy o reakcjach świata kultury na jego śmierć. Zamiast tego otrzymałam na przykład szczegółowe (zbyt szczegółowe moim zdaniem) informacje o topografii tych częściach ówczesnej Warszawy czy Buenos Aires, w których Gombrowicz w swoim życiu pomieszkiwał.
To jednak tylko stosunkowo drobne mankamenty, skoro dostałam to, czego oczekiwałam - interesującą opowieść o autorze jednej z najważniejszych dla mnie książek. Moja dotychczasowa wiedza o Gombrowiczu była bardzo fragmentaryczna i opierała się na przypadkowych artykułach i "Jaśniepaniczu" Joanny Siedleckiej, z którego zresztą Suchanow również korzystała. Zaskoczyło mnie to, że mimo że te książki są tak od siebie różne, pod wieloma względami, to po przeczytaniu każdej z nich wyciągnęłam dokładnie takie same wnioski na temat charakteru tego pisarza. Oczywiście znacznie pełniejszy obraz tej postaci znalazłam u Suchanow, ale on mnie tylko utwierdził w przekonaniu, że mogę szanować i podziwiać Gombrowicza jako artystę, ale jako człowieka - nie. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, uważam, że korzystanie z usług prostytutek (bez względu na ich płeć) to niemal zawsze niegodziwe żerowanie na cudzym nieszczęściu (polecam lekturę cytatu z poprzedniego wpisu). A Gombrowicz się w tym procederze wręcz nurzał, zwłaszcza w Argentynie, gdzie był anonimowy i nie musiał się liczyć z niczyimi opiniami (ale z możliwością aresztowania już tak). Zawsze pociągała go młodość, więc za każdym razem, kiedy w książce mowa była o jego "przygodach" z chłopcami zastanawiałam się, w jakim wieku oni byli, bo słowo "chłopiec" sugeruje raczej osobę niepełnoletnią, co czyniłoby to wszystko jeszcze bardziej obrzydliwym. Zwłaszcza że mógł ich zarażać syfilisem, na który zachorował jeszcze w Europie...
Suchanow w tych fragmentach nie ocenia Gombrowicza, ale jako koordynatorka Międzynarodowego Strajku Kobiet musi mieć swoje zdanie na temat tego wątku w biografii pisarza.
Po drugie, Gombrowicz był zasadniczo mizoginem. Większość kobiet traktował co najmniej lekceważąco i przedmiotowo - nawet te panie, które tak bardzo pomagały ma materialnie w czasie jego pobytu w Argentynie. Widać to nawet w sposobie, w jakim pisał (w "Kronosie") o prostytutkach - te płci żeńskiej określał po prostu jako k..., a nie robił tego w przypadku chłopców i młodzieńców.
Obie te cechy Gombrowicza zupełnie dyskredytują go w moich oczach jako człowieka, z którym mogłabym kiedykolwiek utrzymywać znajomość (zresztą on miałby mnie pewnie za nudną "ciotkę kulturalną" i zupełnie ignorował).
Z innej strony nie mogę nie doceniać jego nonkonformizmu, dumy i niezależności, które nawet w trudnej sytuacji materialnej nie pozwoliły mu się zanadto płaszczyć przed ludźmi wpływowymi, których nie poważał. Mimo że prezencja była dla niego niezwykle ważna, wolał nosić używane ubrania i nie dojadać niż wkradać się w łaski argentyńskich elit. Nie użalał się nad sobą w towarzystwie, ale wszystko wskazuje na to, że był przeważnie samotny i nieszczęśliwy; bardzo się z tym krył i rzadko pozwalał się na tych uczuciach przyłapać - ukrywał się za kpiną, ironią i błazenadą. Nie czuł się psychicznie zdolny do bycia żołnierzem, ale miał dość odwagi, żeby zaryzykować i pozostać w kraju, którego języka i kultury w ogóle nie znał. Najciekawsze wydały mi się właśnie te fragmenty, w których Suchanow opisała pobyt Gombrowicza w Argentynie, a potem jego powrót do Europy.
Z innej strony nie mogę nie doceniać jego nonkonformizmu, dumy i niezależności, które nawet w trudnej sytuacji materialnej nie pozwoliły mu się zanadto płaszczyć przed ludźmi wpływowymi, których nie poważał. Mimo że prezencja była dla niego niezwykle ważna, wolał nosić używane ubrania i nie dojadać niż wkradać się w łaski argentyńskich elit. Nie użalał się nad sobą w towarzystwie, ale wszystko wskazuje na to, że był przeważnie samotny i nieszczęśliwy; bardzo się z tym krył i rzadko pozwalał się na tych uczuciach przyłapać - ukrywał się za kpiną, ironią i błazenadą. Nie czuł się psychicznie zdolny do bycia żołnierzem, ale miał dość odwagi, żeby zaryzykować i pozostać w kraju, którego języka i kultury w ogóle nie znał. Najciekawsze wydały mi się właśnie te fragmenty, w których Suchanow opisała pobyt Gombrowicza w Argentynie, a potem jego powrót do Europy.
Oczywiście do tego etapu w życiu pisarza docieramy dopiero pod koniec pierwszego tomu. Autorka stworzyła biografię Gombrowicza zgodnie z chronologią, tzn. zaczęła od genealogii, potem opisała dzieciństwo pisarza, młodość, edukację
itd. W tej książce nie znajdziemy interpretacji poszczególnych utworów, niektóre są ledwo wspomniane. Suchanow skupiła się na tych momentach w życiu Gombrowicza, które miały zasadniczy wpływ na jego twórczość, a także z tą twórczością związanych. Pisze o problemie z wydaniem pierwszych utworów, podejmowaniu przez Gombrowicza i jego znajomych działań - jak dziś byśmy je nazwali - marketingowych, o tłumaczeniach jego książek na inne języki, nadziejach na Nagrodę Nobla, o stosunku pisarza do krytyków literackich itd. Nawiasem mówiąc zakreśliłam sobie fragment opinii Pawła Hulki-Laskowskiego o "Pamiętniku z okresu dojrzewania": "Można ostatecznie zrozumieć stany psychiczne, w których rodzą się takie
rzeczy, trudniej zrozumieć, dlaczego ukazują się w druku" (tom 1, str. 236). Czasami będę sobie pożyczać to zdanie:).
Dzięki współpracy z Ritą Gombrowicz Klementyna Suchanow mogła pokazać nam Gombrowicza w sytuacjach bardzo prywatnych, mniej niż zwykle upozowanego, bardziej ludzkiego, aż po fizjologię. To w jakimś sensie pocieszające, że czasami Gombrowicz bywał taki zwyczajny i stereotypowy - na przykład kiedy kupował nowy samochód albo telewizor, żeby jakoś podtrzymać swój związek ze znacznie młodszą kobietą...
Nie jest to może biografia doskonała, ale autorce należą się słowa uznania za ogrom pracy, którą włożyła w przygotowanie się do jej napisania. I za obiektywizm, bo kiedy pisze się o tak niejednoznacznej, wybitnej, ale dalekiej od ideału postaci, bardzo trudno go zachować. Wymieniłam oczywiście tylko niektóre wątki tej biografii, poza tym zawiera ona jeszcze wiele scenek i anegdot wartych przytoczenia, ale jest ich zbyt dużo, żeby wszystkie tutaj zacytować - dlatego polecam samodzielną lekturę, bo naprawdę warto. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy rządzący próbują narzucać idiotyczne formy, wyrabiać w społeczeństwie nawyk niemyślenia i stadne odruchy.
Dzięki współpracy z Ritą Gombrowicz Klementyna Suchanow mogła pokazać nam Gombrowicza w sytuacjach bardzo prywatnych, mniej niż zwykle upozowanego, bardziej ludzkiego, aż po fizjologię. To w jakimś sensie pocieszające, że czasami Gombrowicz bywał taki zwyczajny i stereotypowy - na przykład kiedy kupował nowy samochód albo telewizor, żeby jakoś podtrzymać swój związek ze znacznie młodszą kobietą...
Nie jest to może biografia doskonała, ale autorce należą się słowa uznania za ogrom pracy, którą włożyła w przygotowanie się do jej napisania. I za obiektywizm, bo kiedy pisze się o tak niejednoznacznej, wybitnej, ale dalekiej od ideału postaci, bardzo trudno go zachować. Wymieniłam oczywiście tylko niektóre wątki tej biografii, poza tym zawiera ona jeszcze wiele scenek i anegdot wartych przytoczenia, ale jest ich zbyt dużo, żeby wszystkie tutaj zacytować - dlatego polecam samodzielną lekturę, bo naprawdę warto. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy rządzący próbują narzucać idiotyczne formy, wyrabiać w społeczeństwie nawyk niemyślenia i stadne odruchy.
***
A poza tym uważam, że osoby odpowiedzialne za demolowanie polskiego
systemu prawnego, politycznego, finansowego i społecznego powinny trafić co najmniej przed Trybunał Stanu.
U kogoś na blogu była mowa, że ostatnio wydawane biografie są raczej niezbyt wysokich lotów. Jako wyjątek podawano bodaj "Sendlerową". Czyżby Gombrowicz Suchanow dołączał do tych "dobrych"? Tak czy siak będę zerkał w stronę tomiszcz, bo lokalny patriotyzm zobowiązuje :P
OdpowiedzUsuń"Sendlerową" właśnie w tym tygodniu nabyłam (głównie dlatego, że tak wszyscy chwalą, ale i temat mnie interesuje), razem z książką "Gotowi na przemoc" Pawła Brykczyńskiego, bo wydaje mi się, że obie się jakoś będą uzupełniać.
UsuńCo do biografii, to ja bym tak nie uogólniała: że kiedyś to same arcydzieła, a teraz tylko bylejakość. Mnie podobały się na przykład biografie Zapolskiej i Słonimskiego też, mimo że opinie o tych pracach są podobno różne. Nie wymagam od autora biografii literackiego popisu. Chcę, żeby mi ciekawie opowiedział o danej postaci, żeby to było dobrze udokumentowane i sprawnie napisane, lubię też dowiedzieć się czegoś więcej o danej epoce czy środowisku, w którym się ta postać obracała. Nie trawię bezpodstawnych teorii i wniosków.
U Suchanow to wszystko jest i mnie czytało się jej książkę świetnie, zwłaszcza część "argentyńską". Informacja o tym, którą ulicą Borges chodził do pracy, wydaje mi się zupełnie niepotrzebna, ale już opis tamtego miasta, tamtego społeczeństwa, grupki znajomych (i wrogów) Gombrowicza wypadł bardzo interesująco. Nie ma książek idealnych (prawie), ta też taka nie jest, ale ja uważam, że warto po nią sięgnąć, zwłaszcza że patriotyzm jest ostatnio w modzie, a ten lokalny jest najmniej fałszywy:).
Ja na razie rzuciłem się z rozmysłem w cykl Nessera o Van Veeterenie, ale nie wykluczam, że jak "Sendlerowa" pojawi się w ramach abonamentu Legimi, to zrobię sobie przerwę :) Za mną ciągle chodzą nieprzeczytane tytuły Stone'a, którego swego czasu uwielbiałem za jego beletryzowane biografie :)Liznąłbym też na próbę Bidwella, bo oprócz jakiegoś styku, który miał miejsce eony temu, to nie znam. A w wakacje może w końcu zrobię rowerowy objazd gombrowiczowski po województwie. Albo pisarski w ogóle :D
UsuńJa mam ostatnio fazę na non-fiction, ale może w międzyczasie przeczytam znowu coś Trumana Capote'a. Albo jeszcze coś innego - wybierając lektury, działam pod wpływem impulsu:).
UsuńStone'a czytałam tylko "Pasję życia", a Bidwella "Najcenniejszy klejnot", ale to było bardzo dawno temu. Mam problem z fabularyzowanymi biografiami - nie wiem, co autor zmyślił, a co jednak było faktem i bardzo to mnie frustruje w trakcie lektury:).
Pisarski szlak? No to na pewno Iłża Leśmiana, w Suchedniowie mieszkał Herling-Grudziński, Żeromski - wiadomo, połowa Gór Świętokrzyskich to "Czarne stopy" Szmaglewskiej, Oblęgorek. W moich rodzinnych Starachowicach jeszcze się niestety żaden większy talent literacki nie objawił, niestety...
Impuls fajna rzecz. Nie tylko przy wybieraniu lektur. A czasem niefajna. Zależy :P
UsuńCo do problemu z fabularyzowaniem, to parę razy okazywało się, że "twarde" NF też było zdrowo koloryzowane, więc ... :D
Świętokrzyska ziemia rodziła i gościła wielu literatów, więc będzie sporo frajdy w odkrywaniu :)
Sięgając po NF, zwracam uwagę na opinie o autorze, wydawcy i ewentualnie recenzje książki, więc bardzo rzadko trafiam na coś bardzo złego. Częściej na coś nudnego:).
UsuńA skoro już mowa o pamiątkach po literatach, to muszę się wreszcie wybrać na wystawę prac Wyspiańskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie, bo podobno warto. Niby mam na to jeszcze prawie cały rok, teoretycznie jest blisko, ale jak znam siebie, to pewnie zbiorę się tydzień przed zamknięciem...
Aniu, czytałaś wywiad z Suchanow w listopadowych Książkach? Tam jest wyjaśnienie, skąd u niej tyle szczegółów tła. W ogóle ciekawa jest ta rozmowa, chwilami zaskakiwała mnie pewność siebie autorki.
OdpowiedzUsuńZawsze nurtowało mnie, jak WG godził swoją niechęć do kobiet z małżeństwem z Ritą.;) Czy w biografii jest o tym mowa (zanim sama ją przeczytam, pewnie wiele czasu jeszcze minie)?
Nie, nie czytałam, bo "Książki" przestałam kupować po kilku pierwszych numerach. A o pewność siebie w jakich sprawach chodziło?
UsuńW swojej niechęci do kobiet Gombrowicz bywał wybiórczy, zauroczenia ładnymi pannami trafiały mu się już wcześniej, raczej bez wzajemności, ale nie był typem podrywacza, nie lubił tańczyć, sport go nie interesował (grywał tylko trochę w tenisa), w towarzystwie zachowywał się często dziwacznie - to wszystko sprawiało, że nie był postrzegany jako wymarzony kandydat na męża, choć oczywiście matka go swatała...
Związek z Ritą jest tutaj bardzo dokładnie opisany, w końcu pomagała autorce w pisaniu tej książki. O samej Ricie też dowiadujemy się dużo - o jej pochodzeniu, edukacji, wychowaniu w Kanadzie itd. Poznają się w opactwie Royaumont, gdzie Gombrowicz miał chyba trochę wypocząć, a Rita miała się skupić nad doktoratem o Colettte. Kiedy Gombrowicz postanawia przenieść się na południe Francji, proponuje Ricie, żeby została jego asystentką, bo potrzebował jakiegoś towarzystwa, czyjeś opieki. A Rita ma ochotę na przygodę. Mieszkali razem, byli kochankami (póki Gombrowicz poważniej nie zachorował), a ślub wzięli dopiero w grudniu 1968 roku i "miał być zabezpieczeniem praw do dzieła na wypadek śmierci". Gdyby odziedziczył je ktoś niespokrewniony, musiałby zapłacić duży podatek. I po romantyzmie:).
Poprawka: chodziło o Nowe Książki.;)
OdpowiedzUsuńPewność siebie co do takiej a nie innej formy książki, dobierania materiałów itp.
Dzięki za wyjaśnienie. Takie miałam wrażenie, że w pewnej mierze zaważyły względy praktyczne - asystentka i pielęgniarka w jednym.;( Podatek podatkiem, ale może też wolał zostawić schedę w rękach osoby, która miała pojęcie o jego twórczości i rynku literackim?
No cóż, bibliografia jest rzeczywiście imponująca.
UsuńOna na związku z Gombrowiczem też trochę korzystała. Już wcześniej bywała związana ze starszymi mężczyznami. Czuła się dowartościowana bliską relacją z pisarzem, chociaż dopiero w czasie swojej wizyty w Polsce w 1966 roku zdała sobie tak naprawdę sprawę ze znaczenia Gombrowicza. Nie wydaje mi się, żeby w momencie ślubu orientowała się zbyt dobrze w funkcjonowaniu rynku literackiego, na tyle, żeby np. negocjować tłumaczenia itd. Wszystkiego można się jednak nauczyć:).