Impresje

piątek, 25 sierpnia 2017

SZKŁO I BRYLANTY. GABRIELA ZAPOLSKA W SWOJEJ EPOCE

Tytuł: Szkło i brylanty. Gabriela Zapolska w swojej epoce
Pierwsze wydanie: 2016
Autor: Arael Zurli

Wydawnictwo: ISKRY
ISBN: 978-83-244-0450-6
Stron: 508



Na Polach Elizejskich, bo mówiąc o niej trudno myśleć o niebie, wyobrażam sobie Zapolską w kapeluszu z piórami, z parasolką, z suknią lekko uniesioną, aby elizejskie błoto nie splamiło jej trenu, i trochę także dlatego, aby pokazać szeleszczącą falbankami halkę.
W ten sposób pisał o Zapolskiej Jan Lechoń, który co prawda chyba nigdy nie spotkał jej osobiście, ale jako jeszcze młody człowiek widział jej zdjęcia, słyszał krążące na jej temat plotki i poznawał jej twórczość, a wiele lat później "Panią Dulską" uważał za jedną z najlepszych polskich sztuk.
Nawiasem mówiąc, mam nadzieję, że po deformie edukacji ta książka nadal będzie szkolną lekturą, bo doprawdy świetnie się nadaje do omawiania jakże aktualnej kwestii: fałszywie pojmowanej przyzwoitości na pokaz. 

Odświeżyłam sobie tę sztukę zaraz po przeczytaniu biografii i muszę przyznać, że nadal robi wrażenie - prostotą, precyzją i brutalnością. W "Moralności" Zapolska potrafiła w zwięzłej formie zawrzeć zjadliwą krytykę stosunków społecznych i pewnych typów ludzkich, podczas gdy w prozie zdarzało jej się przynudzać rozwlekłymi opisami i patosem, a nawet ocierać się o grafomanię lub wręcz w nią popadać. Może z tego powodu dziś jej twórczość nie jest powszechnie znana, oczywiście poza kilkoma dramatami, i dlatego za poważną zaletę tej biografii uważam streszczenia niektórych powieści czy opowiadań oraz omawianie jej felietonów. Zdaje się, że wiele utworów Zapolskiej to kopalnia cytatów do mojego cyklu "Kobieta w literaturze". 

1906 r.
Wróćmy jednak do samej artystki. Rzeczywiście, jak trafnie przeczuł Lechoń Zapolska bardzo dbała o swój wygląd i stroje, a przy tym podobno świadomie się "odmładzała" i nawet na jej grobie podano jako datę urodzenia 1859 rok, mimo że przyszła na świat dwa lata wcześniej. Ostatnie miesiące swojego życia spędziła jednak w niemal całkowitej ciemności, nie wychodząc z mieszkania, leżąc w łóżku. Było to spowodowane stopniową utratą wzroku i innymi chorobami, ale prawdopodobnie również niechęcią do pokazywania się publicznie bez śladu dawnej urody. Nie miała wtedy przy sobie nikogo naprawdę bliskiego, otaczali ją ludzie, którym płaciła, osoby co najmniej niekompetentne, plus jeden autentyczny oszust, który postanowił wyłudzić majątek umierającej  kobiety.

1882 r.
Smutny finał, ale właściwie całe jej życie było - łagodnie mówiąc - trudne i niewesołe, przynajmniej odkąd po raz pierwszy wyszła za mąż, a i jej kolejne - formalne i nieformalne - związki kończyły się rozczarowaniem i łzami. Próba otrucia się fosforem z zapałek, jaką Zapolska podjęła w 1888 roku, prawdopodobnie przyczyniła się do tego, że już do końca miała poważne problemy ze zdrowiem. Kolejne choroby i kuracje bardzo rzadko odrywały ją jednak na dłużej od pracy - "Moralność pani Dulskiej" napisała kilka tygodni przed tym, jak jej organizm opuścił jedenastometrowy tasiemiec. Wiedziała, że może liczyć tylko na siebie. Znała dobrze wartość pieniądza, bo choć pochodziła ze stosunkowo zamożnej rodziny ziemiańskiej, to po rozstaniu z pierwszym mężem postanowiła zostać aktorką, a tym początkującym płacono wtedy bardzo niewiele. We Lwowie dorabiała sobie do marnej gaży szyjąc sukienki dla lalek.

Właśnie - dziś pamiętamy o Zapolskiej przede wszystkim jako o pisarce, a ona bardzo długo była zdeterminowana, żeby we Francji zrobić taką karierę, jak Modrzejewska w Ameryce. Przede wszystkim chciała grać, brała lekcje, szlifowała język, natomiast pisanie recenzji, felietonów, powieści, opowiadań i sztuk było dla niej po prostu głównym źródłem utrzymania. W Paryżu wielkiego sukcesu nie odniosła i musiało jej wystarczyć całkiem spore uznanie, którym cieszyła się na scenach Krakowa, Lwowa czy Warszawy, choć i tu znaleźli się tacy, których jej gra wcale nie zachwycała.

Arael Zurli portretuje Zapolską na tle jej epoki, przytacza mnóstwo detali dotyczących ówczesnego życia artystycznego, przede wszystkim teatralnego, co może niektórym przeszkadzać, ale mnie bardzo odpowiada, bo lubię znać kontekst. Dowiedziałam się na przykład, że w tamtych czasach aktorki same musiały sobie zapewnić kostiumy - kiedy Zapolska w Paryżu miała zagrać księżnę, kupiła trzy suknie u Wortha (po jednej na każdy akt), może nie z tych najdroższych, ale i tak wydała na nie praktycznie wszystkie pieniądze. Inna ciekawa rzecz - nie wiem, czy to było wtedy normą, ale np. Zapolska zabiegała (nieskutecznie) o to, żeby "Moralność pani Dulskiej" miała jednocześnie premierę w Warszawie, we Lwowie i w Krakowie, bo gdyby uznano ją za słabą (czyli nieopłacalną) np. w Krakowie, to dyrektorzy teatrów warszawskich i lwowskich nie wystawiliby jej wcale. Ba, pisała listy do krytyków teatralnych, w których prosiła, wręcz błagała o pozytywne recenzje, powołując się przy tym na fatalny stan swojego zdrowia i złą sytuację materialną, którą sukces "Moralności" mógłby diametralnie odmienić! Do jednego z takich listów dołączyła fotografię, która miała unaocznić adresatowi jej zbolałość i smutek.

1916 r.
Tak działała jawnie, natomiast niekiedy podejmowała również akcje dywersyjne:
Antoni Waśkowski wspomina, jak w 1910 roku Zapolska wybrała się z nim do słynnej krakowskiej cukierni Michalika, lecz po drodze wstąpiła o apteki. Gdy w cukierni ówczesnym zwyczajem postawiono przed nimi ogromny kosz z ciastkami, Gabriela dyskretnie wyjęła garść kapsułek oleju rycynowego, z kształtu i barwy bardzo przypominających winogrona, a szepnąwszy: "To dla recenzentów teatralnych", zaczęła je wtykać między konfiturowe przybrania ciastek. Na tym się nie skończyło, bo obeszli również inne cukiernie. Tak idiotyczny dowcip można by ostatecznie wybaczyć postrzelonej młodej dziewczynie, ale Zapolska miała już pięćdziesiąt trzy lata. [str. 208-209]
Jej życiorys to fantastyczny materiał na serial obyczajowo-psychologiczno-historyczny, który oczywiście nie powstanie, przede wszystkim z powodów finansowych. Ileż tematów można by przy okazji poruszyć: sytuacja kobiet z różnych stanów, życie artystyczne pod zaborami, atmosfera kurortów, moda na seanse spirytystyczne, niekonwencjonalne pomysły ówczesnych lekarzy, większa różnorodność etniczna ówczesnego społeczeństwa... Lwów, Warszawa, Kraków, Paryż, Wiedeń, Lido, Zakopane, Krynica... Chciałabym to wszystko zobaczyć na ekranie. Tylko kto mógłby zagrać Zapolską? Dla wybitnej aktorki mogłaby to być najważniejsza rola w karierze.

No cóż, serialu nie ma i nie będzie, ale Arael Zurli pisze tak obrazowo, że niektóre sceny same się wyobrażają, zwłaszcza anegdoty ze światka teatralnego. "Szkło i brylanty" to znakomita biografia, jedna z najlepszych, jakie czytałam. Nie wiadomo, kim naprawdę jest Arael Zurli, nieznana jest nawet płeć tej osoby, pewne jest natomiast to, że potrafi zajmująco opowiadać, trzymając się jednak twardo faktów. Owszem, w książce występują dygresje, ale nie ma pustosłowia i bezpodstawnych wniosków czy interpretacji. Sporo tu też cytatów: z listów Zapolskiej, z jej utworów, ze wspomnień innych osób oraz z ówczesnej prasy. Zamierzam sięgnąć po innego książki tego autora/autorki, zwłaszcza "Bagienną niezapominajkę" - podobno tylko przytoczone tam fragmenty listów Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej zmusiły niektórych czytelników do uwierzenia w odbrązowiony portret poetki.

13 komentarzy:

  1. A ja to wyrzuciłem z planów, bo poczytałem nader niepochlebne opinie, muszę to przemyśleć :D
    Żart z rycyną doskonały, nie wiem, czemu autor wybrzydza doprawdy. Czy jest wzmianka o tym, że Moralność od razu miała dwie wersje: krakowską i lwowską, różniące się detalami topografii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? A co zarzucano tej książce?

      Żart z rycyną może się wydawać doskonały komuś, kto jest przekonany, że sam nigdy nie padnie jego ofiarą. Ja pozostają anonimową blogerką, ale niektórych pokazywali w telewizji:). Wyobraź sobie, że na targach książki niezadowolony z Twoich recenzji pisarz czy redaktor podstępnie poczęstuję Cię takim ciasteczkiem:).

      Owszem, autor/ka informuje o tych dwóch wersjach, sugeruje również, że być może Zapolska pomysł na "dalekie", ale odbywane w domu spacery Felicjana podpatrzyła u swojego ojca. "Ponieważ niegdyś ślubował pielgrzymkę do Ziemi Świętej, postanowił uprościć sobie tę podróż przez przejście odległości dzielącej Kiwerce od Jerozolimy niejako na raty, prawie nie ruszając się z domu. W tym celu, ubrany w kompletny strój pątniczy i z kijem pielgrzyma w dłoni, codziennie maszerował do niedalekiego lasku, a wróciwszy starannie notował przebyte kilometry, pełen nadziei, że z czasem zsumują się we właściwą liczbę". No cóż, idąc tym tropem, jeśli wystarczająco dużo razy wejdę na to moje pierwsze piętro, to będę mogła powiedzieć, że zdobyłam Mount Everest;).

      Usuń
    2. O ile pamiętam te zarzuty, to jakąś zachwianą konstrukcję i zbyt dużą liczbę dygresji.
      Nie przesadzajmy, tej rycyny musiałoby być naprawdę sporo, żeby skutki dało się odczuć. Albo tych ciastek sporo. Poza tym wątpię, żeby konsumenci się nie zorientowali, rycyna ma dość podły smak jednak :)
      PS. Jeśli chodzi o odbrązowienie Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, to brutalnie robią to jej wojenne dzienniki, wstrząsająca rzecz.

      Usuń
    3. Zachwiana konstrukcja? W biografii? Nie przesadzajmy, to nie powieść psychologiczna ani trzymający w napięciu kryminał.
      Dygresje są, ale zawsze związane z głównym tematem książki, czyli samą Zapolską i/lub jej epoką. Czasami jest to np. anegdota o jakimś aktorze, który występował w jej sztuce albo fragmenty wspomnień innych osób, które pomagają zrozumieć, jak np. wyglądały rogi obfitości zdobiące ściany salonu Dulskich (autor/ka wyjaśnia również, czym były "w złoconych ramach premia"). Styl Araela/Arael Zurli jest może odrobinę mniej oficjalny niż to zwykle bywa w tego rodzaju książkach, ale też nie przechodzi w zwykłe gawędziarstwo.

      Zapolska miała skomplikowany charakter i silną osobowość, nawet jak na artystkę:). Trudno ją było polubić, ale też nie sposób było przejść koło niej obojętnie. Potrafiła być bardzo nieprzyjemna, dwulicowa, ale tematyka jej twórczości dowodzi, że bywała wrażliwa na cudzą krzywdę, umiała przyjąć perspektywę zwykłego człowieka.
      Pod tym względem chyba bardzo różniła się od P-J. "Bagienna niezapominajka" dotyczy właśnie ostatnich lat życia poetki i z recenzji wynika, że "zalotnica niebieska" była egoistyczną materialistką. Podobno Zurli to krakowianin/krakowianka - może pseudonim ma chronić przed zemstą jakichś ewentualnych krewnych Kossaków?:)

      Usuń
    4. Brzmi zachęcająco, może się jednak zdecyduję.
      Z tą PJ materialistką to bym nie przesadzał (chodzi o słynne futro w środku wojny?) A anielskiego charakteru PJ nie miała, co widać nawet z wylizanych książek Samozwaniec. W każdym razie ten dziennik Ci bardzo polecam, z różnych względów jest to wstrząsające doznanie.

      Usuń
    5. W każdym razie ja polecam.

      Nie czytałam jeszcze nic o Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, póki co wyciągam tylko wnioski z recenzji książek o niej i jej rodzinie:).
      Lubię dzienniki, ale nie wiem, czy zdecyduję się na ten P-J, bo zdaje się, że znacząca część zapisków dotyczy jej choroby, a ja takich tematów raczej unikam. No, może poza zapiskami Pilcha.

      Usuń
    6. Kanoniczna jest oczywiście Samozwaniec, chociaż konfrontowanie jej wygładzonej wizji z innymi źródłami bywa bolesne. W dziennikach P-J o chorobie jest ostatnia część, ale faktycznie robi ogromnie przygnębiające wrażenie. Pisałem kiedyś o tym, są cytaty, będziesz mogła zdecydować, czy się za to brać.

      Usuń
    7. Przypomniałam sobie Twoją recenzję (czy mogę zasugerować umieszczenie na blogu jakiejś wyszukiwarki?:)). Rzeczywiście, to może być książka dla mnie, ale może kiedyś, w przyszłości. Przeczytałabym sobie w końcu coś lżejszego, dla odmiany:). Od koleżanek z pracy dostałam kartę podarunkową do bonito, trzeba się rozejrzeć.

      Usuń
    8. Wyszukiwarka jest, no jakże bez wyszukiwarki, sam prawy górny róg -jest lupa. Chyba że tylko ja ją widzę.
      Coś lżejszego w jakim guście/gatunku?

      Usuń
    9. Hmm, w prawym górnym rogu widzę tylko menu, sprawdzałam w dwóch przeglądarkach.

      Coś zabawnego, przewrotnego, wciągającego i jeszcze niegłupiego:). Może drugi tom Flavii?

      Usuń
    10. Może być. Ale jeśli szukasz w tym kierunku, to szczerze polecam Ewolucję według Calpurnii Tate.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja!
    Skutecznie mnie zachęciłaś do zakupu tej biografii. Miałam ją na oku już od kilku tygodni i właśnie przekonałam się ostatecznie. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Ja trafiłam na nią trochę przypadkiem. Może powinnam jednak śledzić zapowiedzi wydawnicze, bo odnoszę wrażenie, że czasami omija mnie coś ciekawego.

      Usuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.