W ostatniej korespondencji, zamykającej cykl o Wystawie Powszechnej (pod wspólną nazwą Z krainy wróżek), Gabriela ze znawstwem i rozkoszą szczegółowo wypowiada się na temat wystawy strojów. Ale i tutaj umie wtrącić akcent społeczny: biednie ubrane wieśniaczki składające ręce jak do modlitwy przed złotolitą toaletą obszytą kosztownym puchem marabuta lub młoda kobieta w wytartym żakiecie patrząca ze złym błyskiem w oku i zaciśniętymi ustami na elegancki futrzany płaszcz... Cała ekspozycja składa się bowiem z rzeczy luksusowych, na wyjątkowo zasobną kieszeń: "I nic, nic dla ogółu... wszystkie dla wybranych". (...)
Suknia wieczorowa od Wortha, ok.1887-1889 |
Intymnej bielizny nie prezentowano, były natomiast gorsety. Jakże rozsądnie pisze Zapolska: "O narzędzie zbrodnicze! Torturo! hańbo naszego wieku! (...) Wygląda cała ta wystawa jak narzędzia używane w inkwizycji i spowite w gazę i bukiety niezapominajek. I cokolwiek by opowiadano o higienie gorsetów, jest to rzecz śmieszna i po prostu potworna. Proszę tylko spojrzeć na te gorsety w point de Venise, z iluzji (nb. żelazne), z atłasu z malowanymi na wszystkich punktach aniołkami. Wygląda to na pozór jak cacko, a ileż męki przysparza!... ileż przyczynia się do skarłowacenia przyszłych pokoleń!". Tak było. Zaledwie sześć lat wcześniej ukazała się wstrząsająca nowela Maupassanta Matka potworów o pewnej wieśniaczce, która bojąc się potępienia, ukrywała nieślubną ciążę pod własnoręcznie skonstruowanym pasem z ciasno zesznurowanych desek. Dziecko urodziło się zdeformowane, lecz wkrótce za dobrą cenę zakupili je wędrowni pokazywacze osobliwości. Od tej pory kobieta co roku z premedytacją wydawała na świat zniekształcone niemowlę, uczyniwszy z tej strasznej praktyki sposób na dostatnie życie, okolica zaś nazwała ją Matką Potworów. Ale to nie koniec noweli. Narrator spotyka na plaży uroczą, strojną damę, otoczoną gronem wielbiących ją mężczyzn - nieopodal bawiła się w piasku trójka jej pokracznych, garbatych dzieci z krzywymi nóżkami. Gdy narrator głośno wyraził swoje współczucie dla nieszczęśliwej matki, towarzyszący mu przyjaciel powiedział: "Nie lituj się nad nią, mój drogi. To te biedactwa są godne litości. Takie są skutki, jeśli kobieta chce do ostatniej chwili ciąży zachować smukłą talię. To gorsety produkują podobne potwory. Ona dobrze wie, że może przypłacić życiem taką zabawę. Cóż ją to obchodzi? Byle była piękna o kochana". (...)
Suknia popołudniowa od Wortha, ok. 1889 r. |
Ciekawostką, dla odmiany techniczną, były wystawione w pawilonie maszyn tak nazwane przez Zapolską praczkarnie: rodzaj pralek mechanicznych działających na parę, połączonych z wyżymaczkami. Zapolska nie wyjaśnia, jak funkcjonowały, ale ich cena była bardzo atrakcyjna: od 65 do 140 franków, podczas gdy balowy męski frak kosztował 80 franków. Aż się prosi dopisać dla porównania cenę nawet nie balowej sukni, lecz kobiecego stroju przedpołudniowego, co prawda z koronek: 5000 franków!
Na czym, jak na czym, ale na strojach to Zapolska się znała. Całe strony w listach wypełnione opisami toalet scenicznych i codziennych.
OdpowiedzUsuńStroje z tamtej epoki miały swój urok. Generalnie moda mnie w ogóle nie interesuje, ale chciałabym mieć choć jeden z płaszczy, jakie nosiła Eva Green w "Penny Dreadful" (akcja serialu rozpoczyna się w 1891 roku).
UsuńAżsobie sprawdziłem te płaszcze. Parę lat temu ta moda wróciła, ciekawe czy pod wpływem takich seriali :D Może da się jeszcze coś podobnego zdobyć?
UsuńPewnie się da, pytanie tylko, za ile:). No i najlepiej wygląda w nich jednak Eva Green:)).
UsuńPewnie wszystkie modnisie już się pozbyły tych płaszczy i leżą w second-handach :D
Usuń