Gdyby politycy zaczęli uchwalać przepisy przywracające pańszczyznę albo niewolnictwo, uznano by ich za szaleńców. Kiedy kobiety protestują, bo politycy wraz z księżmi próbują znowu sprowadzić je do roli przedmiotów, inkubatorów, reproduktorek kolejnych pokoleń Narodu Polskiego, ich sprzeciw uważa się za histerię i głupotę.
Niestety, Polską rządzą mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, wspierani przez kobiety, które najwyraźniej nienawidzą innych kobiet. Kilka przykładów:
- obecna niezwykle restrykcyjna ustawa antyaborcyjna nie jest przestrzegana - uprawnionym do zabiegu kobietom uniemożliwia się skorzystanie z przysługujących im praw,
- prawa te chce się im zresztą całkowicie odebrać; pomysł, żeby aborcji w ogóle zakazać, może wrócić w każdej chwili,
- planowane jest wprowadzenie recept na tabletki "dzień po" - minister zdrowia Konstanty Radziwiłł powiedział, że nie przepisałby tego środka nawet zgwałconej kobiecie - świetny przykład dla lekarzy,
- tzw. standardy okołoporodowe nie będą już regulowane rozporządzeniem ministra zdrowia, ale dokumentem o znacznie niższej randze - rekomendacją, której lekarze nie będą musieli przestrzegać; co więcej - nowe standardy będzie tworzył doktor Bogdan Chazan, który odmówił kobiecie aborcji mimo bardzo poważnych wad płodu, nie wskazał placówki, w której przeprowadzono by zabieg i przetrzymał w szpitalu do czasu, kiedy legalny zabieg był już niemożliwy;
- minister "sprawiedliwości" Zbigniew Ziobro ponownie odmówił wsparcia finansowego m.in. Fundacji Centrum Praw Kobiet, która pomaga kobietom - ofiarom przemocy, bo jego zdaniem takie organizacje pomagając tylko paniom dyskryminują mężczyzn; i nieważne, że prawie 90% ofiar to kobiety i dzieci.
- a co sądzi prezydent o konwencji antyprzemocowej? "Przede wszystkim nie stosować".
Politycy nigdy nie przyznali kobietom żadnych praw tylko dlatego, że im się należały. Piekło kobiet będzie trwać, dopóki na to pozwolimy. Zamiast kwiatków chcemy szacunku, zmian w prawie i jego egzekwowania.
Nie tylko w Polsce źle się dzieje - dziś protesty odbędą się w wielu krajach. Idę na marsz w Krakowie. Liczę na to, że nasz sprzeciw odniesie skutek, choć na pewno nie od razu.
Warto zrobić też coś konkretnego dla kobiet, które są w trudnej sytuacji, a nie mogą lub boją się protestować. Przy okazji wypełniania PIT-ów pamiętajmy o tym, że 1% podatku można przekazać na organizacje, które np. pomagają kobietom - ofiarom przemocy. Od tego rządu wsparcia na pewno nie dostaną, pokażmy więc, że kobieca solidarność to nie tylko hasło z transparentów.
Nie tylko w Polsce źle się dzieje - dziś protesty odbędą się w wielu krajach. Idę na marsz w Krakowie. Liczę na to, że nasz sprzeciw odniesie skutek, choć na pewno nie od razu.
Warto zrobić też coś konkretnego dla kobiet, które są w trudnej sytuacji, a nie mogą lub boją się protestować. Przy okazji wypełniania PIT-ów pamiętajmy o tym, że 1% podatku można przekazać na organizacje, które np. pomagają kobietom - ofiarom przemocy. Od tego rządu wsparcia na pewno nie dostaną, pokażmy więc, że kobieca solidarność to nie tylko hasło z transparentów.
A ja ciągle nie wiem jak to zrobić, aby strajk kobiet nie był tylko strajkiem kobiet z dużych miast. Z wielkomiejskiej perspektywy wszystko wygląda inaczej niż z tej małomiasteczkowej i wiejskiej, gdzie kobietom jest nieporównywalnie trudniej.
OdpowiedzUsuńJestem właśnie w trakcie lektury "Piekła kobiet" - czytam to pierwszy raz w życiu (tak się jakoś uchowałam) i muszę sobie dawkować. To naprawdę niewiarygodne, jak ten tekst jest dziś aktualny.
W tylu dziedzinach dokonał się postęp, a kobieta jest nadal często postrzegana jak w czasach wiktoriańskich. Nie pojmuję tego. Myślałam, że pewne sprawy (np. kwestia równouprawnienia) są w naszej części świata wyjaśnione raz na zawsze, ale okazuje się, że wcale nie. "Piekło kobiet" czytałam już jakiś czas temu, ale ostatnio skończyłam "Opowieść podręcznej" Atwood, w której autorka opisała antyutopię, kraj, w którym rządzą mężczyźni, a kobiety mają przede wszystkim rodzić dzieci (ewentualnie mogą być służącymi albo prostytutkami). Niektóre fragmenty też mi coś przypominały - wypowiedzi polskich biskupów o kobietach.
UsuńOd kilkunastu lat mieszkam Krakowie, ale pochodzę z małego miasta, mam też rodzinę na wsi, więc wiem, jak to tam wygląda. Łatwo protestować w tłumie w mieście wojewódzkim, a zdecydowanie trudniej w grupce kilku czy kilkunastu osób gdzieś, gdzie wszyscy się znają, decydenci i w ogóle większość osób ma poglądy co najmniej konserwatywne (przynajmniej oficjalnie), a ksiądz może poważnie uprzykrzyć życie. Duża część mojej rodziny głosuje na PIS i chodzi do kościoła co niedziela. Nie widujemy się zbyt często, a jeśli już, to akurat nie dyskutujemy o feminizmie czy polityce, ale jak się kiedyś dowiedzą, co ja o różnych sprawach myślę, to się mocno zdziwią:))). Moja mama naprawdę obawia się tego dnia:).