"Weź tego Janka, weź to białe, zabierz go, śmierdzi” – wyje demon, gdy egzorcysta ks. Maciej Gutmajer przepędza go skarpetką Jana Pawła II. Ksiądz wyjaśnia, że to świętość demonowi śmierdzi. Podobno papieska skarpetka była skuteczna przy egzorcyzmach jeszcze przed beatyfikacją. Teraz stała się relikwią. Jak setki związanych z Janem Pawłem rzeczy: buty, fragmenty szat, prześcieradeł, paciorki różańca. A przede wszystkim krew i włosy, czyli relikwie I stopnia. Jest jeszcze ukruszony ząb, którego dysponentem jest kard. Stanisław Dziwisz. (...)
To cytat z artykułu autorstwa Joanny Podgórskiej, który przeczytałam w najnowszej "Polityce". Poruszałam już na tym blogu temat relikwii, wiem, że kolejny wpis niczego nie zmieni, ale po prostu muszę dać wyraz swojemu zdumieniu i obrzydzeniu, że takie rzeczy dzieją się w XXI wieku w kraju, gdzie analfabetyzmu właściwie nie ma. Poza wtórnym.
Dyskutuje się teraz o budżecie państwa na kolejny rok kryzysu. Znajdzie się w nim zapewne mnóstwo niepotrzebnych wydatków, z kolei wielu - wydawałoby się niezbędnych - zabraknie, ale może wreszcie przestaniemy trwonić publiczne środki na organizację, która szerzy ciemnotę i zacofanie? Niech na kościół katolicki (i wszystkie pozostałe) składają się tylko ludzie, którzy uważają, że machaniem skarpetą można przepędzić złe mzimu.
Zresztą kościół potrafi sam o siebie zadbać (cytat pochodzi z tego samego artykułu):
Sporą popularnością cieszy się także św. Faustyna. Święta straciła już sporą część szkieletu, który z namaszczeniem rozkruszają siostry z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Produkują także relikwie III stopnia, pocierając o szkielet kawałki materiału. Można je potem kupić w przykościelnym sklepiku. To znaczy nie relikwie, bo handel nimi to grzech. Kupuje się broszurkę albo obrazek, do których materiał jest dołączany.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Tyle, że ja już się nie dziwię, że w tym dzikim kraju takie rzeczy mają miejsce. Zacofanie, zabobon i otumanianie ciemnego ludku przez panów w czarnych sukienkach osiągnęło u nas poziom krytyczny. Kiedyś w końcu ludzie przejrzą na oczy i zrozumieją, że robi się im wodę z mózgu. Ta instytucja od 2 tysięcy lat wyrządza krzywdę ludziom pod płaszczykiem czczego gadania o wartościach, nie napiszę wartościach chrześcijańskich, bo nie ma czegoś takiego, wartości są uniwersalne (!) i tożsame dla każdego człowieka bez względu na rasę, narodowość czy jakąkolwiek inną orientację i wyznanie.
OdpowiedzUsuńDodatkowo jestem za wycofaniem religii ze szkół i wypłacaniem księżom pensji, jak innym nauczycielom. Oni podobno mają służyć swoim owieczkom, a nie na nich zarabiać!
Aha, ciekawa jestem, czy z gaci, majtek, slipek, spodenek, a może bokserek byłego papieża też zrobili relikwię? Bo przecież też można by zrobić! A co, czy gacie są gorsze od skarpetek??
Pozdrawiam.
Ja też się zastanawiałam, czy i inne części garderoby przypadkiem się nie zachowały, ale może egzorcyzmowanie majtkami nie przeszłoby nawet w kościele katolickim.
UsuńNatomiast istnienia wartości uniwersalnych wcale nie jestem taka do końca pewna. Mogą sobie na nie pozwolić (uogólniam) ludzie, których podstawowe potrzeby (jedzenie, bezpieczeństwo) zostały zaspokojone. Pozostali skupiają się na tym, jak przeżyć następny dzień.
Choć może to kwestia definicji.
Myślałam, że to cytat z jakiejś wesołej książeczki, a tu proszę - samo życie. Zgroza.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam w kwestii finansowej, chętnie bym się przekonała, ilu wyznawców wsparłoby kościół.
Obawiam się, że niewielu, chyba że aby otrzymać sakrament, trzeba by było pokazać dowody wpłaty:). Przecież nadal "nie można" nie ochrzcić dziecka czy pochować krewnego bez mszy.
UsuńDobrze, że za komunię nie pobiera się opłat. Mnie też się wydaje, że niewielu. W mojej okolicy podobno coraz mniej wiernych chodzi na msze, po kolędzie też już się księdza nie przyjmuje tak chętnie jak kiedyś. Tu nastąpił nawet postęp, bo w wyznaczonym terminie ludzie nie wychodzą z domu pod pretekstem wizyt, obowiązków itp., tylko najzwyczajniej w świecie nie przyjmują gościa. Lokalny kościół tak poszedł na rękę (nie)wiernym, że najpierw do drzwi dzwoni pomocnik księdza i sprawdza, czy jest szansa na wizytę.;)
UsuńRodzice składają się jednak na dekorację kościoła i prezenty dla osób (księży, zakonnic czy katechetów), którzy przygotowują dzieci do komunii.
UsuńJa nie uczestniczę w kolędzie od ponad dziesięciu lat. W Krakowie, gdzie teraz mieszkam, jest tak jak piszesz - ministrant pyta, czy przyjmujemy księdza, ale lepiej jest to rozwiązane w moim rodzinnym mieście: ten, kto chce przyjąć księdza, wiesza na drzwiach karteczkę z tekstem w rodzaju "Zapraszamy księdza z wizytą duszpasterską", na której można też zaznaczyć, czy preferuje się godziny przedpołudniowe czy popołudniowe. Jeśli karteczki na drzwiach nie ma, to ksiądz nawet nie zapuka, choć pewnie sobie odnotuje ten fakt. I to nie jest rozwiązanie wprowadzone w ostatnich latach, tak to się robi w Starachowicach odkąd pamiętam. Mama mi mówiła, że w ubiegłym roku mniej więcej jedna czwarta (albo jedna trzecia - nie pamiętam dokładnie) rodzin w naszej parafii nie zaprosiła księdza.
O składkach na dekoracje i prezenty nie wiedziałam. Prawie jak w szkole.;(
UsuńPomysł z karteczkami b. dobry, pozwala uniknąć kłopotów. Wieki temu koleżanka opowiadała mi, że szykowała się do wyjścia do szkoły, a tu dzwonek do drzwi. Godz. 7.30 i ksiądz po kolędzie chodził. Była bardziej zbulwersowana niż zdumiona.;) W Grójcu to było.
cóż, mogę tylko poprzeć poprzedniczki i Ciebie, dlaczego ? Dlatego że mieszkając w Czestochowie - 'swiętym miescie' pielgrzymów i jasnej góry czasem wymiękam patrząc na te wszystkie dewocjonalia, cuda na kiju i słuchając 'jak to kosciół ważnym jest'.... Szkoda mi sobie nawet strzępić języka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo samo w Krakowie uświęcanym obecnością kardynała Dziwisza i cudownie mnożących się relikwii...
UsuńTeż pozdrawiam:).