Impresje

wtorek, 7 czerwca 2011

Z ZIMNĄ KRWIĄ

Tytuł: Z zimną krwią. Prawdziwa relacja o zbiorowym morderstwie i jego następstwach (In Cold blood: A True Account of a Multiple Murder and Its Consequentes)
Pierwsze wydanie: 1965 (w czterech częściach w "New Yorker")
Autor: Truman Capote
Tłumaczenie: Bronisław Zieliński

Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
ISBN: 83-07-02003-4

Ocena: 4/5

Parę lat temu oglądałam film "Capote", ale, szczerze mówiąc, w pamięci ostała mi się wyłącznie rola Philipa Seymoura Hoffmana. Myślę, że byłoby inaczej, gdybym wcześniej przeczytała powieść "Z zimną krwią", ponieważ w filmie pokazano genezę i kulisy jej powstania oraz część opisywanych w niej wydarzeń. 

Temat książki nie jest zbyt oryginalny: w nocy z 14 na 15 listopada 1959 roku na farmie River Valley położonej w pobliżu miasteczka Holcomb w stanie Kansas zamordowano cztery osoby. Ofiarami było czworo członków rodziny Clutterów, zamożnej i cieszącej się w okolicy powszechnym i niebezpodstawnym szacunkiem. Śledczy dość długo nie potrafili znaleźć motywu tej zbrodni, a mordercy nie zostawili prawie żadnych śladów, w każdym razie takich, na podstawie których można by udowodnić im winę.

Ale czytelnik od samego początku zna ich tożsamość, to nie jest kryminał, nie trzeba rozwiązywać żadnej zagadki, kluczowe fakty podane są już na początku. Poza jednym: co dokładnie wydarzyło się na farmie Clutterów między przybyciem tam Perry'ego Smitha i Richarda Hickocka a odnalezieniem ciał przez sąsiadów? Przyznaję, że bardzo chciałam się tego dowiedzieć, częściowo zapewne za sprawą talentu autora, częściowo z powodu jakiejś takiej niezdrowej chyba ciekawości, która opanowała mnie podczas lektury. 

Wydaje mi się, że czytałabym tę powieść z mniejszym zainteresowaniem, gdyby nie to, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę. Capote przeczytał w "The New York Times" krótką informację o tej zbrodni, która zainteresowała go na tyle, że udał się do Holcomb. Towarzyszyła mu Nelle Harper Lee, z którą przyjaźnił się od dziecka. Na miejscu zbierali materiały do książki, którą postanowił napisać Capote. Nawiązał również kontakt z mordercami: Smithem i Hickockiem, kiedy ich w końcu złapano. Spotykał się z nimi, zwłaszcza ze Smithem, wielokrotnie, również w więzieniu, w którym czekali na egzekucję. Zdobył ich zaufanie, wyciągnął informacje niezbędne do napisania powieści, która odniosła wielki sukces, artystyczny i komercyjny. 

Jeśli wierzyć filmowi, zwrot "z zimną krwią" może się odnosić nie tylko do procesu planowania morderstwa Clutterów, ale i do stosunku Capote'a do Smitha i Hickocka. Perry niewątpliwie go fascynował, to widać w książce, wydaje mi się jednak, że jej autor kierował się przede wszystkim wyrachowaniem, nie przyjaźnią.
Ale czy naprawdę - tak jak to pokazano w filmie - nie mógł się doczekać ich egzekucji, które to wydarzenie pozwoliło mu wreszcie po latach ukończyć powieść?

Tak czy owak udało mu się stworzyć dobrą, interesującą książkę. I choć, jak wspomniałam, fabuła nie jest zbyt oryginalna, ale sposób ujęcia tematu był wówczas nowatorski, a i dziś robi wrażenie. "Z zimną krwią" to jedna z pierwszych "non-fiction novel" (Wikipedia). Chwilami przypomina raczej reportaż, w innych miejscach powieść psychologiczną, Capote przytacza wypowiedzi mieszkańców Holcomb, detektywów, prawników, sprawców zbrodni, cytuje listy, orzeczenia lekarskie i szczegóły, które sprawiają, że całość wypada niezwykle obrazowo i wiarygodnie. W przedmowie informuje:
Cały materiał w niniejszej książce, nie pochodzący z moich własnych obserwacji, został zaczerpnięty z akt urzędowych albo jest wynikiem rozmów z bezpośrednio zainteresowanymi osobami - najczęściej rozmów prowadzonych w ciągu znacznego okresu czasu. [str. 5]
Capote pisze o tym, jak doszło do zbrodni, o śledztwie, aresztowaniu sprawców,  procesie, więzieniu i egzekucji, ale nie wyjaśnia, dlaczego do niej doszło. Odniosłam wrażenie, że próbuje szukać jej genezy w trudnym dzieciństwie Smitha, które poskutkowało "chorobą umysłową", oraz w wypadku Hickocka, w którym doznał on urazu głowy. Żadnego z nich nie usprawiedliwia, ale zdaje się prosić w ich imieniu o zrozumienie i wybaczenie (na co wskazuje cytat z "Ballady wisielców" Villona). Owszem, współczułam Perry'emu, ale jednak bardziej współczułam jego ofiarom.

PS W polskim wydaniu pojawiło się kilka dziwnych zwrotów, np. "nurkowe etole" (str. 322) albo "widoma wiara" (str. 521). Nie wiem, na którym etapie wydawania książki powstały, nie znalazłam również żadnej informacji o korekcie. Pomimo tych drobnych potknięć "Z zimną krwią" czyta się naprawdę dobrze.

22 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa książka. Podobała mi się zdecydowanie bardziej od "Śniadania u Tiffaniego"

    OdpowiedzUsuń
  2. Z książek sensacyjnych, tylko takie naprawdę mnie interesują - opierające się na faktach. Ponieważ wcześniej o książce nie słyszałam, choć autor nie jest mi obcy, zapisuje sobie, by zapytać przy następnej okazji w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo o tej książce słyszałam i jest na mojej liście już od dawna, spieszy mi się do poznania tych innych twarzy Capote'a, bo póki co znam go tylko ze "Śniadania u Tiffany'ego" i tego krótkiego zbiorku opowiadań, "Miriam". A postać to złożona. Jeśli o filmy biograficzne chodzi - ja z kolei natrafiłam ostatnio, szukając informacji o Harper Lee, na film "Bez skrupułów". Słyszałaś, oglądałaś? Ja nie widziałam jeszcze ani tego, ani "Capote", ale z tego co zauważyłam obydwa krążą wokół okoliczności powstania "Z zimną krwią". Historia zbierania materiałów sama dostarczyła niezłego materiału na film :) Fajnie byłoby obydwa poznać i porównać, choć może rzeczywiście lepiej zacznę od książki... jak się do niej dopcham w bibliotece, bo wciąż jest oblegana.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Z zimną krwią" jest znakomite:) A "nurkowa etola" nie jest bynajmniej futrzanym skafandrem do nurkowania, a okryciem z norek:) http://www.slownik-online.pl/kopalinski/185C7FEDE98C366C412565B300561623.php

    OdpowiedzUsuń
  5. drze Kohoutek, "Śniadanie" czytałam kilkanaście lat temu, ale w ogóle nie pamiętam tej książki, może dlatego, że bardziej utrwalił mi się w pamięci film. A "Z zimną krwią" czytało mi się lepiej niż niejeden kryminał.

    Bigosowo, myślę, że warto, choć więcej tu psychologii niż sensacji.

    naiu, właściwie w bibliotece rozglądałam się za "Miriam" właśnie i to pod wpływem Twojego kwietniowego wpisu, ale było tylko "Z zimną krwią", więc wzięłam.
    Nie, nie słyszałam o filmie "Bez skrupułów", ale chętnie obejrzę. A najchętniej przeczytałabym jakąś biografię Capote'a - nie wydaje mi się osobą zbyt sympatyczną, ale na pewno warto coś więcej o nim wiedzieć.

    Piotrze, może i tak, ale ja pierwsze słyszę, żeby nurki były synonimem norek:). Nie znam się na futrach:).

    OdpowiedzUsuń
  6. @Elenoir: wydawało mi się, że kobiety rodzą się z wiedzą o butach i futrach:D Ale może to tylko taki mój szowinistyczny przesąd:)
    Jeszcze dla rozwiania ewentualnych wątpliwości, że nurki i norki to synonimy: http://sjp.pwn.pl/slownik/2491202/norki :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No to chyba rzeczywiście jesteś szowinistą:). Ja o butach wiem tyle, że mają być wygodne, ładne i w miarę trwałe. Futra nie pociągały mnie nigdy. Nie oburza mnie noszenie ich w niektórych rejonach świata, w pewnego rodzaju klimacie i kulturze, ale w naszej części Europy można się bez nich doskonale obyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. A może to Ty jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka i film wywarły na mnie ogromne wrażenie. Tak, jak napisałaś, historia nie jest zbyt nowatorska, ale postać bohatera jak i autora zafascynowała mnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie słyszałam o tej książce. Wydaje się być bardzo ciekawa. Lubię czytać historie oparte na faktach.
    Dziękuję za podpowiedź. Na pewno postaram się gdzieś książkę zdobyć i przeczytać.
    Ciekawy wydaje się też być film, o którym pisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna książka - choć czytałam ją dobrych parę lat temu, do dziś tkwi w mojej pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  12. Reporterskie ujęcie nęci mnie w tej książce najbardziej, a zniechęca objętość;) Ale na pewno kiedyś dojrzeję.
    Film pamiętam, Hoffmana jak zwykle oglądałam z dużą przyjemnością, choć sam Capote nie był zbyt sympatyczną postacią;).

    OdpowiedzUsuń
  13. Piotrze, może i jestem wyjątkiem, czy mam się tym martwić?:)

    Dosiak, no więc się zgadzamy:). Capote nie tyle mnie fascynuje, co raczej interesuje; chętnie przeczytam kiedyś jego biografię.

    Balbino, myślę, że się nie rozczarujesz:).

    grendello, fabuła filmu wyleciała mi z pamięci, ale o książce rzeczywiście trudno zapomnieć.

    Anno, no tak, to raczej nie jest książka na jeden wieczór:). W tej powieści Capote niemal nie wspomina o sobie (a jeśli już pisze o "dziennikarzu"), po prostu snuje opowieść, relacjonuje, jest neutralny, choć w rzeczywistości chyba nie był taki obojętny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nikt wyjątkowy nie powinien się martwić swoją wyjątkowością:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wolałabym być wyjątkowa w jakichś innych dziedzinach:).

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam właśnie "Rozmowy z Capote'em" i pisarz mówi, że to tak świetnie napisana rzecz, że ilekroć zaczyna lekturę, całkowicie w nią wsiąka i nie ma poczucia, że sam ją napisał;)))))

    OdpowiedzUsuń
  17. Przynajmniej nie udawał skromnisia:).

    Jak to się przedziwnie składa:). Wczoraj wieczorem przeglądałam katalog obu bibliotek, do których jestem zapisana, w poszukiwaniu biografii Capote'a, której oczywiście nie znalazłam, ale trafiłam właśnie na "Rozmowy". Gdyby w soboty dział młodzieżowy był czynny, zapewne tę właśnie książkę dziś bym czytała:).

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem w połowie książki i przyznam, że jest ciekawa - mimo pozerstwa Capote'a;) Biografia była dostępna, ale ze względu na objętość musi odczekać. Najpierw wolę poczytać utwory TC, a o jego życiu - trochę później;) Najzabawniejsze jest to, że przeglądając anglojęzyczne strony o ww. powieści dotarło do mnie, że w czasach matury czytałam ją po angielsku (skojarzyłam po okładce);))). Ale była to lektura b. pobieżna, więc się nie liczy;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Może rzeczywiście lepiej przeczytać najpierw książki, a potem oceniać je przez pryzmat biografii autora. Trochę już jednak o Capocie wiem, zwłaszcza że obejrzałam kilka dni temu wspomniany przez naię film, więc moje przyszłe opinie o jego utworach mogą być tą wiedzą "skażone";).

    OdpowiedzUsuń
  20. W przypadku takiego oryginała wolę czytać najpierw jego utwory;) Właśnie dlatego, żeby uniknąć "skażenia" czy też uprzedzeń;).

    OdpowiedzUsuń
  21. O, i jak ten film, warto? Za kilka dni chyba wreszcie będę miała czas na oglądanie filmów i zastanawiam się, czy uwzględniać "Bez skrupułów" na ewentualnej liście "do obejrzenia" :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Moim zdaniem najlepiej najpierw przeczytać "Z zimną krwią", a potem obejrzeć oba filmy: "Capote'a" i "Bez skrupułów"; każdy z nich rzuca na postać autora trochę inne światło, ale bez znajomości książki trudniej będzie wyłapać niuanse.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.