Impresje

czwartek, 9 maja 2019

Kobieta w literaturze LXV

Źródło cytatu: "Obywatelki. Kobiety w przestrzeni publicznej we Francji przełomu wieków XVIII i XIX" Tomasza Wysłobockiego, Universitas 2014, str. 285-288

Marsz kobiet na Wersal, 1789 r
   Następnego dnia, 30 października 1793 r., do sali posiedzeń Konwentu przybywa wysłannik wspomnianego wyżej Komitetu [Bezpieczeństwa Powszechnego - przyp. AM] - Jean Amar (ten sam, który przesłuchiwał Marię Antoninę), by przedstawić oficjalny raport na temat wybryków części paryżanek oraz - co ważniejsze - wnioski i zalecenia ustawodawcze względem płci żeńskiej na przyszłość. Intelektualna debata doby oświecenia na temat społecznego statusu kobiet odbywająca się niegdyś na łamach listów i traktatów filozoficznych swoją rewolucyjną kontynuację znajdzie na nowego rodzaju forum publicznym, w Konwencie Narodowym, i podejmowana będzie przez polityków - mężczyzn. Komitet Bezpieczeństwa Powszechnego, zastanawiając się nad tą kwestią, zadał sobie dwa pytania wyznaczające zarazem główne osie, wokół których koncentrowała się dyskusja: "Po pierwsze - czy kobiety winny mieć prawa polityczne i wpływać na sprawy rządu? (...) Po drugie - czy kobiety winny organizować się w stowarzyszenia polityczne?".

   Oto odpowiedź na pierwsze pytanie:

   Rządzić to znaczy zajmować się sprawami publicznymi zgodnie z postanowieniami prawa, którego uchwalanie wymaga szerokiej wiedzy, pilności i bezgranicznego poświęcenia, silnej woli oraz wyzbycia się wszelkiego egoizmu; rządzić znaczy też kierować i nadzorować działania instytucji prawem ustanowionych. Czy kobiety posiadają po temu niezbędne zdolności i cechy charakteru? Możemy stwierdzić ogólnie, że nie - opinia powszechna odrzuca taki pogląd.
   Prawa polityczne obywatela to dyskutowanie i podejmowanie decyzji odnośnie do interesu Państwa w trakcie wspólnych obrad oraz stawianie oporu wszelkiemu uciskowi. Czy kobiety mają odpowiednią siłę moralną i fizyczną, jakiej wymagają oba te zadania? Opinia powszechna odrzuca taki pogląd.

   Większość rewolucjonistów w podejściu do kwestii płci nie była więc wcale rewolucyjna - powtarzała bowiem wszelkie możliwe stereotypy, z których sporą część filozofowie oświeceniowi próbowali obalić. Rewolucja, w kwestii obyczajowej, okazywała się więc tradycjonalistyczna. (...)
   Drugie pytanie jest z pierwszym bezpośrednio związane, nie dziwi więc, że i w tym przypadku odpowiedź polityków jakobińskich była zdecydowanie negatywna. Oto fragment uzasadnienia:
  
   Generalnie kobiety nie są raczej zdolne do głębokich koncepcji i poważnych rozważań. Podczas gdy u starożytnych ludów ich naturalna wstydliwość i umiar nie pozwalały im pokazywać się poza domem rodzinnym, wy chcielibyście, żeby w Republice Francuskiej [kobiety] mogły wstępować na mównicę, do klubów politycznych niczym mężczyźni, porzucając i umiar, źródło wszelkich cnót ich płci, i własne rodziny? (...) Uważamy więc, że kobieta nie powinna porzucać rodziny, by mieszać się do spraw związanych z rządzeniem.

   W dalszym ciągu Amar - w imieniu członków Komitetu Bezpieczeństwa Powszechnego - powiela stereotypy na temat reprezentantek płci żeńskiej: intelektualne niedomaganie, umiar, wstydliwość i naturalne przywiązanie do rodziny. Na nic więc zdały się pisma Condorceta, Olimpii de Gouges czy innych mniej nawet radykalnych Francuzów i Francuzek. Gdyby jednak odwołania do Natury i cywilizacji starożytnych albo aluzje do filozofii J.-J. Rousseau (umiar, wstydliwość) nie wystarczyły, przywódcy Terroru postanowili na wszelki wypadek postraszyć legislatorów, przypominając czarną legendę kobiet epoki Ancien Régime'u.

   Dodajmy jeszcze, że kobiety są skore, ze względu na swoją budowę, do egzaltacji, która zgubna by była w sferze publicznej, i że wnet interesy państwowe zostałyby zrujnowane błędami i bałaganem powodowanymi przez ich niespokojne żądze. (...) Dlatego też uważamy, i pewnie zgodzicie się z nami, że nie można kobietom przyznać praw politycznych. Zlikwidujcie te rzekome towarzystwa kobiece, na utrzymaniu których tak zależy arystokratom, gdyż walczą one z mężczyznami, poróżniają ich między sobą, zmuszając do zajmowania stanowiska w ich sporach i powodując przy tym niepokoje publiczne.

   A więc kobietom należało odebrać prawa polityczne na wszelki wypadek. Bo trwała właśnie nawałnica na europejskim morzu i oddanie sterów republikańskiego okrętu w ręce kobiet mogłoby spowodować, że przy pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru puściłyby je, albo - pod nieuwagę mężczyzn - skierowały statek na niewłaściwą trajektorię. Zagrożenie to było na tyle realne, że Francuzi na ołtarzu ojczyzny złożyli ofiarę z trzynastu milionów istnień, byle tylko zapewnić powodzenie republikańskiej misji. Amar w swojej przemowie zwracał też uwagę, że likwidacja żeńskich klubów politycznych wyciszy nieco społeczne nastroje i zlikwiduje część publicznych sporów dzielących naród - wystarczy tylko zakleić kobietom usta i zamknąć je na klucz w domu. Na szali było zwycięstwo Republiki, a cel uświęcał środki. Jeden tylko deputowany, i to w dodatku góral, Louis-Joseph Charlier, wystąpił wówczas w obronie kobiet, słusznie zauważając, że "Nadużycia, jakich może dopuścić się jakaś organizacja, nie są wystarczającą przesłanką do jej likwidacji".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.