Doszły mnie niedawno słuchy, że ma powstać jakiś rodzaj kontynuacji serialu "Penny Dreadful", o którym pisałam tutaj kilka lat temu. Twórcą tej nowej produkcji również będzie John Logan, ale poza tym - przynajmniej na pierwszy rzut oka - nic chyba tych seriali nie będzie łączyło. No nie wiem, może nastrój? Akcja przeniesie się z początku ostatniej dekady XIX wieku i z Londynu do roku 1938 w Los Angeles, inne będą postaci, inni aktorzy, kult Santa Muerte zamiast wiedźm i wampirów. Raczej nikt tu nie będzie cytował dziewiętnastowiecznej poezji angielskiej:). Oczywiście zamierzam obejrzeć, ale w tej chwili nie potrafię sobie wyobrazić, że jakikolwiek sequel mógłby dorównać trzem pierwszym sezonom.
Powtórzyłam je sobie niedawno na Netfliksie i muszę przyznać, że za drugim razem serial spodobał mi się jeszcze bardziej! Na blogu pisałam tylko o pierwszym sezonie, ale dwa kolejne są naprawdę świetne. Ciekawych wątków jest tu wiele, ale chyba najbardziej zaintrygowała mnie kwestia potrzeby i prawa jednostki do bycia sobą, nawet jeśli - tak się złożyło - jest się potworem.
Serial jest świetnie zagrany (bez Evy Green i Rory'ego Kinneara to już na pewno nie będzie to samo...), muzykę napisał Abel Korzeniowski, a cytowane wiersze są melancholijne i dołujące. Czegóż chcieć więcej?:)
Tak się złożyło, że przed powrotem do "Penny Dreadful" obejrzałam (również na Netfliksie) "Chilling Adventures of Sabrina", a po "Penny" wciąż miałam ochotę na coś mrocznego, więc zdecydowałam się na "Księgę czarownic" na HBO GO.
"Sabrina" zaskoczyła mnie pozytywnie, przede wszystkim z powodu wydźwięku feministyczno-antyreligijnego, o którym pisał swego czasu Zwierz, a którego się w tego rodzaju produkcji raczej nie spodziewałam. Poza warto jakoś przetrwać ckliwe sceny z Sabriną i jej chłopakiem, żeby za chwilę pozachwycać się rolami Mirandy Otto i Michelle Gomez. Obie grają wiedźmy z gatunku tych bardzo nieprzyjemnych, ale wcale nie są to postaci takie do końca jednoznaczne. Kiernan Shipka też wypadła całkiem nieźle, choć ciągle widzę w niej przede wszystkim tę nieznośną pannicę Sally Draper, którą grała w siedmiu sezonach "Mad Men". Ten serial ma wady, głównie fabularne, ale zalet jest więcej, więc za miesiąc obejrzę na pewno drugi sezon.
"Księga czarownic" również ma (bardzo nieliczne) plusy, ale tu z kolei wady zdecydowanie przeważają, do tego stopnia, że nawet nie dokończyłam tego oglądać. Nie trawię historii, w których kobieta znajduje miłość swojego życia, ale jednocześnie bezpowrotnie i całkowicie traci rozsądek i nawet śladowe resztki inteligencji. Mnie to po prostu obraża. I cóż, że aktorzy są nieźli, że plenery i lokacje zachwycające (ta Wenecja...), skoro kupy się tu nic nie trzyma i głupie jest niemożebnie, mimo że podobno wszyscy szukają pewnej tajemniczej księgi i od czasu do czasu pojawiają się w bibliotece (i to bodlejańskiej).
***
A poza tym uważam, że osoby odpowiedzialne za demolowanie polskiego
systemu prawnego, politycznego, finansowego i społecznego powinny trafić co najmniej przed Trybunał Stanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.