Impresje

piątek, 13 stycznia 2017

Kobieta w literaturze XL

Źródło cytatu: "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość" Katarzyny Surmiak-Domańskiej, Wydawnictwo Czarne 2015, str. 158-161



Bonnie i Steve Kuklowie, małżeństwo sześćdziesięciolatków z Oklahomy, wydają mi się jedną z najsympatyczniejszych par. Steve jest postawnym mężczyzną z brodą, Bonnie na rude włosy i chodzi w kolorowej powiewnej sukni. Tworzą duet wokalny Bonnie & Steve, który jest stałym punktem programu wszystkich imprez Ku Klux Klanu, podobnie jak śpiewające i grające na skrzypcach i gitarze Shelby i Charity, tworzące zespół Heritage Connection.
   Kuklowie śpiewają pieśni gospel do podkładu puszczanego z CD-playera. W przerwach oboje żywo dyskutują z profesorem Frommem, Davidem i Cheryl. Prawie bez ustanku trzymają za ręce. Rozstają się tylko wtedy, gdy Steve wchodzi na mównicę, żeby przemówić.
   Również gdy Bonnie siada ze mną na stopniach werandy, żeby opowiedzieć mi historię swojego życia, Steve przykuca obok nas.
   Bonnie urodziła się w Karolinie Południowej w rodzinie wyznania baptystycznego, czyli tego najbardziej fundamentalnego, a zarazem najbardziej typowego dla Pasa Biblijnego.
   - Mój ojciec był alkoholikiem. Pił przez trzydzieści lat, niszczył ciało alkoholem i papierosami, bywał brutalny, okrutny - mówi Bonnie. - Matka uczyła mnie jednak, że mężczyzna jest w domu namiestnikiem Bogiem. To, co on powie, jest święte. A kiedy żona i dzieci są uległe ojcu, wtedy nawet najtrudniejsza rodzina może żyć w harmonii. Mama, która kochała Chrystusa całym sercem, zaakceptowała więc alkoholizm męża.
   - Wybacz Bonnie - przerywam od razu - ale jak można zaakceptować alkoholizm?
   - Można. Jeśli wierzysz w Pana i wierzysz, że on chce, byś była uległa. Mama próbowała łagodnie prowadzić ojca w stronę Królestwa Bożego, ale akceptowała to, co robił, bo był ojcem jej ośmiorga dzieci. Była mu posłuszna we wszystkim. Tego samego nauczyła mnie.
   Tu wtrąca się Steve:
   - Bonnie jako jedyna wyszła bez urazu psychicznego po traumie dzieciństwa. Jej bracia i siostry są po rozwodach albo też popadli w alkoholizm. Bóg czuwał nad Bonnie, była jakby w bańce ochronnej.
   Żona dziękuje mu spojrzeniem, że tak ładnie to ujął.
   - Co czułaś do ojca? - pytam.
   - Bardzo go kochałam. Mimo że nieustannie wyzywał mamę, i to było straszne. Zawsze chciałam, żeby byli razem. Pamiętam ten lęk, gdy miałam piętnaście lat, kiedy o mało się nie rozwiedli. To było, jakby ktoś miał mnie pchnąć nożem. Tata nie chciał, żebym się uczyła. Uważał, że nauka po pierwsze nie jest dla kobiet, co innego moi bracia, oni poszli do wyższych szkół, a po drugie wolał, żebym była w domu i mu usługiwała, zwłaszcza gdy wracał pijany z kolegami.
   - Potrafił wrócić z kolegami o drugiej, trzeciej nad ranem. Wyrywał ją z łóżka i kazał gotować dla siebie i dla swojego towarzystwa - dopowiada z powagą Steve.
   - A najgorsze było to - mówi Bonnie, której od tych wspomnień zaczynają szklić się oczy - że większość tych kolegów była czarna. To było coś niewyobrażalnego w Karolinie Południowej w latach sześćdziesiątych. Ale alkohol robi swoje, ojciec nie przestrzegał boskiego porządku. I tego moja mama nie mogła znieść. Bała się czarnych. I to były jedyne sytuacje, kiedy nie chciała poddać się woli ojca. Więc kiedy sprowadzał do domu Murzynów, buntowała się i nie chciała wstawać i im gotować. Dlatego ja to robiłam i dlatego byłam tacie niezbędna.
   Kiedy Bonnie miała siedem lat, największym jej lękiem było to, że zostanie starą panną. Nic nie wydawało jej się równie straszne. Modliła się: "Boże, pozwól mi mieć męża. Ofiaruję Ci całą miłość, jaka we mnie jest, nawet gdy w zamian nie dostanę żadnej. Ale daj mi męża".
   - A jak wyobrażałaś sobie swojego męża? - pytam.
   - Chciałam, żeby był identyczny jak tatuś. Tak - potwierdza Bonnie, widząc moje zdziwienie. - Chciałam mieć męża alkoholika. Marzyłam, że mój mąż też będzie pić, a ja będę się nim opiekować. Będę go karmić, rozbierać i kłaść do łóżka, kiedy będzie nieprzytomny wracał do domu.
   Patrzę na Steve'a, jego wyraz twarzy oznacza, że choć to trudne do uwierzenia, jednak prawdziwe.
   - Czy ojciec cię bił? - pytam Bonnie.
   - Jeden jedyny raz. Miałam dziesięć lat. Było to tak. Tatuś nosił sztuczną szczękę. Zawsze przed snem ją wyjmował i kładł na stoliku obok łóżka. Któregoś wieczoru wrócił pijany i zamiast położyć szczękę na stoliku, wrzucił ją niechcący do stojącego obok nocnika. Zorientował się, co zrobił, zdążył krzyknąć do mnie: "Wyjmij mi zęby z nocnika!" i od razu zasnął. Ale ja nie dosłyszałam tego polecenia. W rezultacie zamiast wyjąć zęby z nocnika, rano, jak co dzień, poszłam z nocnikiem do wychodka i całą zawartość wylałam. Tata się budzi i pyta: "Gdzie moje zęby?". Ja, że nie mam pojęcia. "Co zrobiłaś z nocnikiem?", pyta tata. "Wylałam wszystko do wychodka", odpowiedziałam struchlała ze strachu. Na to tatuś jak nie wyjmie pasa, jak nie zacznie mnie lać. Bił mnie, aż prawie straciłam przytomności, aż mama zaczęła krzyczeć i błagać tatusia, żeby przestał. Ale im bardziej obie krzyczałyśmy, tym bardziej tatuś mnie bił. Kiedy się zmęczył, mama natarła moje rany wazeliną, a sama wzięła łopatkę, latarkę i poszła szukać zębów. Na szczęście znalazła, przyniosła do domu, wygotowała. Tata nosił je jeszcze wiele lat. Do samej śmierci.
   - Czy ojciec kiedykolwiek cię za to przeprosił?
   - Nie pamiętam, czy mnie przeprosił. Ale to nie miało większego znaczenia. Bo kiedy umarł, zaczęłam chodzić na psychoterapię. Psychoterapeuta kazał mi wyobrazić sobie, że tata siedzi obok na krześle. Mówiłam do niego i wyobrażałam sobie, że on mnie przeprasza. I to było tak, jakbym zrzuciła z siebie wielki ciężar. Wszystko mu wybaczyłam - kończy pogodnie Bonnie.
   Bóg nie zesłał jej męża alkoholika. Zesłał jej bogobojnego Steve'a Kuklę. Niestety katolika. Wychodząc za mąż, Bonnie zmieniła wiarę i przechrzciła się na katolicyzm.
   - Inaczej w naszym domu nie byłoby harmonii. To, że przeszłam na katolicyzm, było aktem poddania się woli męża. Bycie posłuszną jest dla mnie do dziś najważniejszym przykazaniem. Wspierać go we wszystkim, w pracy, w wierze, a przede wszystkim nie sprawiać mu kłopotu - mówi Bonnie i tuli się do ogromnego ramienia Steva.
   Bonnie wierzyła, że jej ukochany kiedyś odnajdzie drogę do prawdziwej wiary, i nie ustawała w modlitwie. Czekała tylko cztery lata. Steve nawrócił się na protestantyzm, a Bonnie razem z nim. Państwo Kuklowie nie są zarejestrowanymi członkami Klanu, ale właściwie jakby byli, bo są na wszystkich zjazdach i zgadzają się z Klanem ideowo. Chcieliby żyć tylko ze śpiewu na chwałę Pana, w dzisiejszych czasach jednak tak się nie da. Dlatego oboje pracują zawodowo. Steve w agencji reklamowej, a Bonnie jako sekretarka w sądzie dla nieletnich. Nie mają dzieci.
   Żadne z nich nigdy nie było nigdzie poza Pasem Biblijnym. [str. 158-161]

***
A poza tym uważam, że osoby odpowiedzialne za zdemolowanie polskiego systemu prawnego powinny trafić co najmniej przed Trybunał Stanu. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.