Jeśli nie opublikowało się w internecie zdjęć z wyjazdu, to tak jakby się właściwie nigdzie nie było.
Podobno. Wrzucam więc kilka zdjęć z tego roku. Zero egzotyki, oczywiście, ale obiecuję kilka ładnych widoczków Polski w ruinie (zgodnie z moją
marcową deklaracją).
Ojców - weekend majowy
Dzikie tłumy, ale głównie w Pieskowej Skale i samym Ojcowie, bo większość ludzi nie oddala się od samochodu na więcej niż sto metrów. My przespacerowaliśmy się z parkingu na Złotej Górze do Ojcowa, potem przez Grodzisko, Pieskową Skałę, Sąspów, Doliną Sąspowską do punktu wyjścia. Nie mieliśmy już czasu i siły, żeby przejść całą tę dolinę, a szkoda, bo bardzo mi się tam spodobało! Może jeszcze jesienią się uda? W każdym razie bardzo tam ładnie.
|
Gdzieś między Grodziskiem a Pieskową Skałą |
|
Dolina Sąspowska (lubię fotografować chylące się ku upadkowi rudery) |
|
Dolina Sąspowska
|
Iłża, Marcule - 31 maja 2015
W Iłży można zwiedzić ruiny czternastowiecznego zamku, które górują nad miasteczkiem, wspiąć się na wieżę i podziwiać widoki, między innymi na Góry Świętokrzyskie. Płaci się bodajże 8 zł i można sobie pospacerować po murach i trawnikach. W pobliżu jest Muzeum Regionalne, ale w weekendy jest otwierane dla grup zorganizowanych "po uprzednim zgłoszeniu". Nie zdołałam się tam dodzwonić w sobotę, żeby zapytać, czy dla pięciu osób się poświęcą, więc z tej atrakcji zrezygnowaliśmy. Ciekawostka: właśnie w Iłży Bolesław Leśmian znalazł inspirację do napisania
"W malinowym chruśniaku", ale dowiedziałam się o tym po fakcie, więc nie zrobiłam, niestety stosownych zdjęć.
|
Ryneczek |
|
Widok z wieży na Góry Świętokrzyskie |
|
i na miasteczko |
Zaraz za Iłżą, na trasie w stronę Lubieni i Starachowic, konkretnie w Marculach, można pospacerować po urokliwym arboretum. Ogród ten znajduje się zaraz przy ruchliwej drodze i warkot silników trochę psuje efekt, ale i tak nam się podobało. Miejsce to powstało stosunkowo niedawno i nie wszystkie rośliny już w pełni wyrosły, ale jest co oglądać.
Tatry - lipiec 2015
W tym roku spędziliśmy w Zakopanem trzy dni, z czego tylko dwa dni w górach, bo po pierwsze - kondycji brak, a po drugie - było po prostu za gorąco, żeby przez pół dnia wędrować w pełnym słońcu. Łaziliśmy wyłącznie po dolinach, choć i tam można się było zmęczyć.
|
Gdzieś na Ścieżce nad Reglami, okolice Mięstusiego Przysłopu |
|
Dolina Małej Łąki, jedno z moich ulubionych miejsc w Tatrach |
|
Giewont od Doliny Strążyskiej |
|
Siklawica |
|
Dolina Kościeliska |
|
Smreczyński Staw |
|
Dolina Tomanowa |
|
Dolina Tomanowa |
|
Dolina Tomanowa |
W Dolinie Tomanowej byliśmy po raz pierwszy, ale na pewno jeszcze kiedyś tam wrócimy. Szlak do niej zaczyna się w Dolinie Kościeliskiej, zaraz obok szlaku do Smreczyńskiego Stawu. Z Tomanowej generalnie idzie się na Ciemniak, ale moja noga na tym szczycie prędko nie postanie (
trauma). Kiedyś można było przejść Tomanową Przełęczą na Słowację i dojść tamtędy np. do Kasprowego, ale szlak jest od kilku lat zamknięty i bardzo żałuję, że nie udało mi się go pokonać. Może jeszcze kiedyś otworzą?
W każdym razie warto wybrać się do Tomanowej Doliny - również po to, żeby odpocząć od tłumów. Kiedy przez godzinę leżeliśmy sobie na karimatach na Wyżniej Polanie, minęło nas może z pięć osób...
Dwa dni chodzenia po górach przy tej temperaturze zupełnie wyczerpało moje siły, więc trzeciego dnia zwiedzaliśmy muzea (spodziewaliśmy się, że tam będzie chłodniej niż na zewnątrz - słusznie).
|
Muzeum Stylu Zakopiańskiego w willi "Koliba", zaprojektowane przez Stanisława Witkiewicza |
|
Na szczycie wszystkich pieców są głowy niedźwiedzi |
|
Muzeum Stylu Zakopiańskiego - Inspiracje im. Marii i Bronisława Dębowskich |
W Muzeum Tatrzańskim na Krupówkach byłam już trzeci raz, ale wcześniej nie rzucił mi się jakoś w oczy ten plakat propagandowy, zdaje się, że z okresu zaraz po I wojnie światowej, kiedy Polska spierała się z Czechosłowacją o tereny przygraniczne:
Pieniny - 1 sierpnia 2015
Z Krościenka przez Sokolicę, Szczawnicę, wzdłuż Dunajca do Czerwonego Klasztoru i Sromowców Niżnych. W Szczawnicy był też niedawno
zacofany-w-lekturze, który podążył tropem literatów bawiących u wód. Polecam jego wpis. Ja i moja siostra ograniczyłyśmy się do chłonięcia widoków.
O, to mogliśmy się minąć na jakimś szlaku :)
OdpowiedzUsuńMoże na szlaku:). Kiedyś się tak minęłam z Bazylem w Górach Świętokrzyskich;). W każdym razie ja w Pieninach byłam tylko na jeden dzień, w samej Szczawnicy zjadłam na szybko obiad, bo jednak wolałam spacerować ocienioną ścieżką wzdłuż Dunajca. Nie znoszę upałów w mieście, nawet tak malowniczym jak Szzcawnica. Pocieszałam się lodami z Krościenka. Sprzedają je też w Krakowie przy Karmelickiej - muszę się kiedyś wybrać.
UsuńPrzez Marcule przejeżdżałem rowerem do Iłży właśnie, ale w takim deszczu, że w zasadzie nic nie widziałem. No i to było ze 3-4 lata temu, więc mogło jeszcze tego ogrodu po prostu nie być :) A przez Góry Świętokrzyskie przewija się masa znajomych z netu, tylko nikt słowa wcześniej nie powie :P
UsuńŚcieżka wzdłuż Dunajca to było najbardziej zatłoczone miejsce:) A lody z Krościenka niezłe, ale lokalne chyba lepsze.
UsuńBazyl, ja przez okolice Gór Świętokrzyskich przewijam się co najmniej raz w miesiącu, kiedy jadę w odwiedziny do rodziców, tylko że nie korzystam z facebooka, więc nikt o tym nie wie:).
UsuńArboretum w Marculach istnieje od 2006 roku, więc pewnie je mijałeś. Faktycznie, oznaczenie jest takie sobie - jeśli nie wiesz, gdzie to jest, to możesz nie zauważyć. Lepiej widać wjazd, kiedy się jedzie od strony Iłży. Część terenu nie jest jeszcze zagospodarowana, ale już jest ładnie, więc jeśli będziesz znowu w tych stronach, to warto zajrzeć.
zacofany.w.lekturze, ludzi było tam mnóstwo, większość na rowerach, ale ja i siostra miałyśmy ochotę pospacerować trochę po płaskim, bo wejście na Sokolicę w tym upale wyczerpało nas doszczętnie:). No i nie miałyśmy żelków;).
Brak żelków to podstawowy błąd w wyposażeniu:) Flisacy podczas spływu opowiadają dramatyczne historie o rowerzystach, którzy spadają z tej drogi do rzeki, ciekawe, ile w nich prawdy.
UsuńMnie te historie wydają się wiarygodne, bo widziałam, jak ludzie jeździli tamtędy o wiele za szybko w stosunku do warunków. Może cena za godzinę wypożyczenia roweru jest wysoka?:)
UsuńCena za rower jest groszowa w porównaniu np. z wypożyczalniami nadmorskimi. Może po prostu wszyscy chcą jak najszybciej mieć za sobą wycieczkę:)
UsuńNo tak, jak już się zrobi selfie, to można ruszać dalej:).
UsuńPolecam się zatem mailowo, bo a nuż okaże się, że to rzut bronami ode mnie :) Obejrzałem arboretum w sieci i myślę, że podrzucę myśl grupie rowerowej, coby może w niedzielę odwiedzić. Przeważają panie, więc jest szansa.
OdpowiedzUsuńDroga do Czerwonego Klasztoru przyprawiała mnie o palpitacje. Całe szczęście dzieci miałem jeszcze uwięzione w fotelikach. W tej chwili nie zdecydowałbym się na wspólną jazdę. Nie po tym, co Bartek wywinął na zjeździe podczas grupowej wycieczki :(
Nie wiem, z której strony jedziesz do Marculi, ale ja swego czasu dojechałam przez las rowerem do Zębca (dalej mi się nie chciało) ze Starachowic, przez Lipie i potem już lasem. Dawno temu to było, ale w każdym razie przyjemniej się tamtędy jechało niż przez Lubienię, wzdłuż drogi krajowej. Z Lipia można też przez las i całkiem wygodnie dojechać do Wąchocka. Mój tata jeździ tamtędy kilka razy w tygodniu:).
UsuńJadę z południa i wychodzi mi, że krajówki będzie ciężko uniknąć. Albo przez Kałków, Brody albo gdzieś od Ostrowca, z tym, że tamtejsze lasy, to jeden piasek. Zobaczę dokładniejszą mapę, żeby wymyślić jakiś "swojski" dojazd :) Póki co, pogoda nie rozpieszcza :(
UsuńJeśli wycieczka dojdzie do skutku, to liczę na relację:). A Tupolewa w Kałkowie już widziałeś?:)
UsuńBa, nawet zdjęcie z nim mam :P A wyprawa spaliła na panewce. Młodszy nastraszył rano, wymiotując, ale rozeszło się po kościach. z tym, że z wypadu nici :(
UsuńMoże za tydzień będzie ładniej i cieplej. O ile nie będzie chłodniej:).
Usuń