Tytuł: Austeria
Autor: Julian Stryjkowski
Pierwsze wydanie: 1966
Wydawnictwo: POLITYKA Spółdzielnia Pracy
Seria: Polska literatura współczesna, tom IV
ISBN: 978-83-61174-85-1
Stron: 166
Ocena: 4/5
Początek I wojny światowej. Galicyjskie miasteczko, niedaleko granicy austriacko-rosyjskiej. Jego mieszkańcy obawiają się nadciągających Kozaków - wspominają czasy powstań Chmielnickiego. Blady strach pada przede wszystkim na kobiety i na Żydów. Niektórzy już wyjechali, inni wyjeżdżają, ale większość wciąż się waha.
Autor: Julian Stryjkowski
Pierwsze wydanie: 1966
Wydawnictwo: POLITYKA Spółdzielnia Pracy
Seria: Polska literatura współczesna, tom IV
ISBN: 978-83-61174-85-1
Stron: 166
Ocena: 4/5
Początek I wojny światowej. Galicyjskie miasteczko, niedaleko granicy austriacko-rosyjskiej. Jego mieszkańcy obawiają się nadciągających Kozaków - wspominają czasy powstań Chmielnickiego. Blady strach pada przede wszystkim na kobiety i na Żydów. Niektórzy już wyjechali, inni wyjeżdżają, ale większość wciąż się waha.
Żydowscy uciekinierzy wstępują po drodze do znajdującej się tuż za miastem austerii pana Taga. Tu można jeszcze naradzić się z sąsiadami, wysłuchać najnowszych doniesień, a raczej plotek. Stąd jeszcze można zawrócić. Nikt nie chce wyjeżdżać, porzucać domu i interesu, ale wydaje się, że innego wyjścia nie ma. Ruszają dalej.
Pieszo daleko nie zaszli, drogę odcięły im wrogie wojska. Kozacy dotarli też do miasteczka, zaczęło się grabienie dobytku, widać było łunę pożaru. Uciekinierzy postanawiają przeczekać noc w karczmie starego Taga. Są to przede wszystkim drobni przedsiębiorcy wraz z rodzinami, a oprócz nich grupka chasydów ze swoim cadykiem. Trwają w zawieszeniu, czekają na wieści z miasteczka, modlą się, wreszcie zasypiają. Ale nie wszyscy. Przed wschodem słońca jeszcze sporo się wydarzy - trochę tragedii, trochę komedii, dużo zamieszania, jak to w życiu, jak to na wojnie.
Kiedy czytałam tę książkę po raz pierwszy, nie podobała mi się. Trudno było mi śledzić bieg wydarzeń, bo choć fabuła obejmuje właściwie tylko mniej więcej dobę, to oprócz tego powieść zawiera sporo dłuższych retrospekcji. Co więcej, narratorem jest przeważnie karczmarz Tag, ale autor od czasu do czasu powierzał tę funkcję również innym postaciom, przy czym moment zmiany narracji bywa trudny do uchwycenia. To jeszcze nie wszystko - narracja miesza się niekiedy z dialogiem i nie zawsze można być do końca pewnym, które zdania autor danej wypowiedzi mówi na głos, a o których tylko myśli. Zaczęłam się w tym wszystkim orientować dopiero pod koniec, więc postanowiłam przeczytać "Austerię" raz jeszcze.
To był dobry pomysł. Rozgryzłam zawiłości formalne, więc mogłam skupić się teraz na postaciach. Większość z nich jest bardzo charakterystyczna - nieszczęśliwie zakochany chłopiec, żona zdradzająca naiwnego męża, pobożny cadyk, socjalizujący szewc, wyrozumiały ksiądz... wreszcie Tag - dbający o gości, łagodzący spory, zabawiający się wieczorami z pracującą u niego prostą "dziewczyną od krów" - pobożny grzesznik, wątpiący wierzący, zwykły człowiek, który jednak potrafi zdobyć się na poświęcenie, może po to, by spróbować uratować choć cząstkę świata niszczonego przez wojnę.
Ta książka też chyba jest próbą zachowania pamięci - o Żydach i ich kulturze, która dla Polaków urodzonych po II wojnie światowej jest zupełnie obca; widujemy ją w filmach, ale raczej zagranicznych. Julian Stryjkowski był Żydem, urodził się w 1905 roku w Stryju (dziś jest to miasto ukraińskie) jako Pesach Stark. Być może wplótł w tę powieść swoje wspomnienia. W każdym razie na pewno nie miał problemu ze stylizacją tekstu na język charakterystyczny dla tej społeczności.
Społeczności dla mnie trochę egzotycznej. Zaskoczyła mnie ogromna troskliwość dorosłych wobec dzieci, nawet obcych, co wynikało zapewne z wysokiej śmiertelności wśród niemowląt. Ale szczęka mi opadła, kiedy pojawili się chasydzi. Ich pobożność polegała w dużej mierze na afirmacji życia, co skutkowało ciągłymi śpiewami, modlitwami, tańcami i pomysłami takimi jak kąpiel nago w pobliskim strumieniu. Naturalnie wszystko to dotyczyło tylko mężczyzn, przyziemne sprawy spoczywały zatem na barkach ich żon.
Szkoda, szkoda, że wszystko tak się potoczyło...
Mam nadzieję, że ekranizacja "Austerii", której jeszcze nie oglądałam, okaże się równie dobra jak sama powieść. Siłą książki jest niewątpliwie tematyka, język i klimat. Potencjalnym czytelnikom odradzam czytanie jej na raty - warto zapoznać się z nią w jeden długi wieczór, maksymalnie dwa. Zdecydowanie nie jest to książka odpowiednia do czytania w tramwaju czy autobusie.
Ta książka też chyba jest próbą zachowania pamięci - o Żydach i ich kulturze, która dla Polaków urodzonych po II wojnie światowej jest zupełnie obca; widujemy ją w filmach, ale raczej zagranicznych. Julian Stryjkowski był Żydem, urodził się w 1905 roku w Stryju (dziś jest to miasto ukraińskie) jako Pesach Stark. Być może wplótł w tę powieść swoje wspomnienia. W każdym razie na pewno nie miał problemu ze stylizacją tekstu na język charakterystyczny dla tej społeczności.
Społeczności dla mnie trochę egzotycznej. Zaskoczyła mnie ogromna troskliwość dorosłych wobec dzieci, nawet obcych, co wynikało zapewne z wysokiej śmiertelności wśród niemowląt. Ale szczęka mi opadła, kiedy pojawili się chasydzi. Ich pobożność polegała w dużej mierze na afirmacji życia, co skutkowało ciągłymi śpiewami, modlitwami, tańcami i pomysłami takimi jak kąpiel nago w pobliskim strumieniu. Naturalnie wszystko to dotyczyło tylko mężczyzn, przyziemne sprawy spoczywały zatem na barkach ich żon.
Szkoda, szkoda, że wszystko tak się potoczyło...
Mam nadzieję, że ekranizacja "Austerii", której jeszcze nie oglądałam, okaże się równie dobra jak sama powieść. Siłą książki jest niewątpliwie tematyka, język i klimat. Potencjalnym czytelnikom odradzam czytanie jej na raty - warto zapoznać się z nią w jeden długi wieczór, maksymalnie dwa. Zdecydowanie nie jest to książka odpowiednia do czytania w tramwaju czy autobusie.
***
Stary Tag zamknął drzwi. Przy czwartym złamanym schodku znowu się zatrzymał na chwilkę. Nasłuchiwał. W izbie austerii wciąż odmawiano cichą modlitwę Osiemnastu Błogosławieństw. Na ulicy też było, dzięki Bogu, cicho. Niech tylko minie pierwsza noc! W Dubiecku chowano zmarłych o dwunastej w nocy. Kozacy Chmielnickiego zgwałcili wszystkie kobiety, a pół miasta mężczyzn zabili. Ludzie bali się w dzień wychodzić na ulicę. Opowiadanie to straszyło od setek lat! Biedna Asia, pierwsza ofiara! Już bym chciał ją widzieć pogrzebaną według wszystkich zwyczajów i nakazów. Dziadek, błogosławiona jego pamięć, jeździł aż do Bracławia do prawnuka BESZTA, a babka, pokój jej duszy, prowadziła karczmę. Wtedy nie wstydzono się mówić karczma. Dziś mówi się austeria. Gdy umarła mu córka, dziadek zabronił żonie płakać. Umarły śmieje się w swym sercu z tych, co płaczą po nim, jakby mówili do niego: Dobrze by było, gdybyś żył jeszcze na tym świecie, cierpiał wiele cierpień i kosztował wiele goryczy. Wierzymy, że tamten świat istnieje. A ten świat? Gdzie jest ten świat? Bo to tutaj to piekło. Jaki to świat, skoro człowiek wisi na włosku na środku morza, a dokoła huczy wicher aż pod samo serce nieba? Sam Bóg żałuje, gdy patrzy na świat, i mówi: Po co ja to zrobiłem! Teraz Bóg płacze i bije się w piersi. Wszystko to razem trwać ma sześć tysięcy lat. Chaos trwał dwa tysiące lat, nasz świat będzie trwał dwa tysiące lat, od nadejścia Mesjasza do końca świata też będzie dwa tysiące lat. Więc sam chaos trwał tyle! Co dobrego mogło z tego wyróść! Człowiek, który nosi w sobie samym pułapkę na grzech: oczy i serce - narzędzia pokusy i zła. Zło jest podnóżkiem dobra? Tak mówią niektórzy. Nie. Zło jest najniższym stopniem dobra? Nie. Jak ziarno jest złe, to i kłos jest niedobry. Jak człowiek może być dobry? Świat ma być gorzkim lekarstwem? Bóg jest niedobrym lekarzem. Przecież mógł dać ludziom słodkie lekarstwo. Cuda to są łaty, którymi święci próbowali naprawiać świat. Twój dziurawy świat! [str. 78-79]
Czytałam raz - i masz rację teskt trudny w odbiorze. Widziałam film - godny polecaenia. Poruszająca książką. Przerażająca świadomość, że za kilka chwil świat "Austerii" zginie. Jeśli chodzi o chasydów polecam Singera. Pisał o nich wyczerpujaco i prawdziwie - w końcu pochodził z ich świata.
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Mogę wypowiedzieć się tylko o filmie - robi wrażenie. Oglądam za każdym razem, kiedy jest taka okazja.
OdpowiedzUsuńthe_book, czytałam "Sztukmistrza z Lublina" Singera, ale kilkanaście lat temu i już nic nie pamiętam:). Mam jednak tę książkę na półce, więc może niedługo zrobię sobie powtórkę.
OdpowiedzUsuńTekst "Austerii" może sprawiać pewne trudności, ale tylko za pierwszym razem. Warto poświęcić kilka godzin na ponowną lekturę.
A ten świat chyba jeszcze wtedy nie zginął, raczej dopiero po II wojnie światowej.
Również pozdrawiam:).
Anno, ciekawa jestem, czy w filmie udało się oddać klimat książki. Duża część powieści to wspomnienia i przemyślenia bohaterów, które chyba trudno przenieść na ekran. Sprawdzę:). Niedawno poddano film cyfrowej rekonstrukcji, ale ja pewnie obejrzę go na youtube.