Impresje

czwartek, 6 lutego 2014

TONY I SUSAN

Tytuł: Tony i Susan (Tony and Susan)
Pierwsze wydanie: 1993
Autor: Austin Wright
Tłumaczenie: Jędrzej Polak

Wydawnictwo: Muza SA 2011
ISBN: 978-83-7495-996-4
Stron: 381


Kiedy niecały rok temu buszowałam po nieodżałowanym outlecie Empiku przy krakowskim Rynku, natknęłam się m.in. na powieść Wrighta. Cena była zachęcająca (9,99 zł), miałam w pamięci entuzjastyczną recenzję tej książki, którą przeczytałam kilka lat wcześniej w "Polityce", a ponadto wydawca obiecał mi "zapomniane arcydzieło literatury amerykańskiej" i zacytował zachwyty Saula Bellowa.

Sowy nie są tym, czym się wydają, a w powieści profesora literatury angielskiej i krytyka literackiego trzeba się dopatrywać co najmniej kilku warstw. Mnie gra zaproponowana przez Wrighta nie wciągnęła, może dlatego, że ani ze mnie profesor, ani krytyk. Najbardziej podobały mi się fragmenty czysto fabularne, które zapewne miały stanowić tylko punkt wyjścia do głębszych przemyśleń. 


Czterdziestodziewięcioletnia Susan otrzymała od swojego byłego męża Edwarda przesyłkę zawierającą maszynopis jego powieści "Nocne zwierzęta" i prośbę o opinię. Jest zaskoczona, bo po rozwodzie ich kontakty ograniczały się do wymieniania świątecznych kartek. Zresztą ich krótkie małżeństwo rozpadło się ćwierć wieku temu właśnie z powodu literatury. Edward rzucił wtedy studia prawnicze, żeby pisać, ale nic na tym polu nie osiągnął. Susan studiowała literaturę angielską i ośmieliła się krytycznie wyrażać o jego twórczości zamiast go wspierać. Porzuciła sfrustrowanego niedoszłego pisarza na rzecz obiecującego kardiochirurga, który został jej drugim mężem. Nie jest w tym związku jakoś specjalnie szczęśliwa, ale ma troje dzieci i ustalony porządek dnia.
Powieść Edwarda zakłóca jej spokój, przywołuje wspomnienia, zmusza do refleksji. Książka byłego męża może być przecież czymś zupełnie innym niż to się wydaje byłej żonie na pierwszy rzut oka.

W historii zwykłej amerykańskiej rodziny, która w drodze na wakacje zostaje napadnięta na autostradzie, Susan doszukuje się aluzji do siebie samej i do swojego związku z autorem. Dla postronnych osób "Nocne zwierzęta" to trzymający w napięciu thriller, który po prostu dobrze się czyta, ale ona dzieli włos na ośmioro, żeby w końcu dokonać epokowego odkrycia, że jest zaniedbywaną kurą domową, która dla niewiernego męża (tego drugiego) poświęciła własne marzenia i aspiracje.
Normalnie współczułabym kobiecie w takiej sytuacji, ale ta postać jest opisana w tak irytujący sposób, że muszę zrobić wyjątek. Susan się ciągle czegoś boi, obawia, jest zaniepokojona, coś wydaje jej się niebezpieczne albo przerażające. I nie podoba mi się styl tych fragmentów. "Przemoc ekscytuje ją jak trąby w orkiestrze symfonicznej". [str. 330] "Zdaje sobie sprawę z dziwności tego, co robi teraz - z dziwności czytania wymyślonej przez kogoś historii. Wprowadza się w jakiś osobliwy stan, przypominający trans, i pozwala komuś innemu (Edwardowi) pokazywać sobie obrazy, które nie są oczywiste. Na później odkłada pytanie: Co ja tak naprawdę robię? Czy świat stanie się lepszy, Edwardzie, dlatego, że z Tobą współpracuję?" [str. 266] Irytujące, nieprawdaż?

Dowiadujemy się, jak Susan ocenia kolejne przeczytane fragmenty powieści Edwarda, co mnie w trakcie lektury trochę denerwowało, bo odebrałam to jako próbę narzucenia mi interpretacji (i emocji!) przez Wrighta. Z drugiej strony nie można jednak wykluczyć, że chciał raczej podkreślić subiektywizm, a więc nieadekwatność każdej interpretacji. I to, że opinia czytelnika może być błędna, ale przecież niekoniecznie nieuprawniona. I tak dalej w ten deseń, ale pozwolę sobie nie kontynuować tych rozważań, bo i tak do niczego odkrywczego nie dojdę - na ten temat napisano już chyba wszystko.

"Nocne zwierzęta" to opowieść z początkiem, akcją i wyraźnym zakończeniem, natomiast wątek Susan pozostaje otwarty. Zastajemy ją w punkcie A, opuszczamy w punkcie B, pomiędzy nimi czyta książkę. Podobnie pisarz swoją prozą okupuje mniejszy lub większy wycinek życia czytelnika, który po lekturze zwykle szybko wraca do rzeczywistości i traci zainteresowanie książką, a autor nim. Ja do "Tony'ego i Susan" raczej nie wrócę, ale nie wykluczam, że przeczytam jeszcze kiedyś "Nocne zwierzęta".


Nie dopatrzyłam się w tej książce wybitności, zauważyłam natomiast, że blurb jest niemal słowo w słowo przepisany z oryginalnego, zawiera nawet ten sam błąd - Susan rozstała się z Edwardem dwadzieścia pięć lat wcześniej, a nie piętnaście.

I jeszcze jedna informacja: Patrycja Pustkowiak, autorka recenzji opublikowanej w "Polityce", wydała niedawno książkę pt. "Nocne zwierzęta". Ciekawe, czy nawiązała w niej jakoś do powieści Wrighta.


6 komentarzy:

  1. A ja przeczytałam Twoją recenzję pół minuty po tym, jak skończyłam czytać tekst o "Nocnych zwierzętach" (swoją drogą, nie był zachęcający). Aż musiałam sprawdzić, czy mi się nie przywidziało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a ja czytałam też kilka dość zachęcających, z drugiej strony - takie historie mnie nie interesują. Ale może powinnam wreszcie przeczytać coś bardziej współczesnego niż - jak ostatnio - "Emancypantki" Bolesława Prusa...

      Usuń
    2. Prus jest nieśmiertelny! No i ta tutaj była bardziej współczesna ;)

      Usuń
    3. Doprecyzuję: powinnam wreszcie przeczytać jakąś współczesną polską powieść. Wybieram się w przyszłym tygodniu do biblioteki - może coś ciekawego znajdę.

      O Prusie nie mam teraz najlepszego zdania, choćby z powodu dyrdymałów, które przytaczam w następnym wpisie:).

      Usuń
    4. Ja Prusa uwielbiam, najbardziej za "Faraona". Chociaż, hmmm, może faktycznie trochę się zestarzał ;)

      Usuń
    5. Mnie w jego tekstach irytuje trochę, a czasami nawet bardzo, to dobroduszne, pewne siebie moralizatorstwo. Nie pamiętam, czy występowało w "Faraonie" albo w "Lalce", ale w "Emancypantkach" wypełnia jedną czwartą powieści, pojawiało się też dość często w felietonach.

      Usuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.