Impresje

poniedziałek, 22 marca 2021

Chłopi w literaturze VII

Źródło cytatu: "Życie codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku" Bohdana Baranowskiego, PIW 1969, str. 54-56


   Jedną z najważniejszych plag, jakie gnębiły szerokie rzesze ludności w dawnych czasach, były klęski głodowe. Na skutek nieurodzajów, zniszczeń wojennych i wielu jeszcze innych przyczyn dawna Polska, tak zresztą jak i większość krajów europejskich, co kilka czy też co kilkanaście lat nawiedzana była mniejszą lub większą klęską głodową. Pociągała ona za sobą olbrzymie straty w ludności, bowiem choroby ze zwiększoną siłą atakowały osłabione organizmy. W XIX w. widmo głodu coraz rzadziej pojawiało się na ziemiach polskich. W znacznym stopniu przyczyniło się do tego rozpowszechnienie uprawy ziemniaków. W naszym klimacie na ogół rok nieurodzaju zbóż był jednocześnie rokiem znacznego urodzaju ziemniaków. (...)
   Od niepamiętnych czasów ludność wiejska znała różne sposoby, przy pomocy których można było w latach nieurodzaju zdobywać żywność na łąkach i w lasach. Zdobycie tych zastępczych produktów nie przychodziło zresztą zbyt łatwo, a jadło z nich otrzymywane pod względem smakowym nie odpowiadało nawet niezbyt wypieszczonym chłopskim podniebieniom. W XIX w. coraz rzadziej trzeba było zdobywać tego rodzaju pożywienie zastępcze. Wywodząca się sprzed wieków wiedza ludowa z tego zakresu zaczęła stopniowo zanikać.
   Oprócz wymienionych już roślin i jagód zbierano szczaw, rdest, pokrzywę, ognichę, lebiodę, liście z buraków, komosę, mlecz, perz, które bezpośrednio spożywano lub dodawano dla urozmaicenia jadła. Czasem nawet żołędzie i orzeszki bukowe (bukiew) po odgoryczeniu i zmieleniu dodawane były do chleba. Pastuszkowie dożywiali się na pastwiskach wybierając z gniazd ptasie jaja. (...)
   A oto wspomnienia Lucjana Rudnickiego o głodzie, jaki miał miejsce jeszcze w 1894 r. w Sulejowie nad Pilicą: "Podstawą wyżywienia dla ogromnej większości były kartofle i kapusta, kraszone grochem, wydzielanym chlebem i jak najstarszą słoniną. Musiał przecież jedzący poczuć, że je omaszczono, czego nie można poznać przy zuchelku świeżego sadła. [...] Ciężkiemu jak zwykle przednówkowi wyszło na spotkaniu beznadziejne lato, a po nim głodowa zima i klęskowy nowy przednówek. Kartofle, których normalnie dla większości starczyło do nowych, z braku chleba zjedzono już w marcu. Starsze, doświadczone komornice wkrótce wykorzystały pokrzywy, lebiodę, a nawet perz, ale trzymorgowe obywatelki z obywatelek nie mogły się zdecydować na takie poniżenie. [...] Rzeczywiście zdawało się, że najgorsze przechodzi. Wiosna 1894 r. była przekropna i ciepła. Już w kwietniu rozkrzewiły się bujnie oziminy, zazieleniły soczyście łąki, miedze, drogi polne i okoliczne nieużytki. W porę, bo przy zupełnym wyczerpaniu paszy, ten i ów ≪ostatnią żywą≫ skórę na targu marnował. Przybyło mleka, wezbrana Pilica przyniosła sporo szczupaków, okoni, a przede wszystkim obfitość bieli i kiełbi. ≪Ryba - ochyba, lepsza chleba skiba≫ - mawiano. Ale, gdy chleba brakło, sznur złowionego na wędkę drobiazgu niejedną rodzinę w głodzie pokrzepił. Wkrótce pojawiły się kolejno: maślaki, grzyby, poziomki. Ludność poweselała. Widoczne się stawało: ≪Kogo Pan Bóg stworzy, tego głodem nie umorzy. ≫ Falujące łany płowego żyta i złotawej pszenicy zapowiadały bogaty urodzaj. Tymczasem gospodynie oczyszczały jęczmienie, owsy, okopowizny z chwastu i karmiły nim obficie dobytek ocalały w głodowej zimie. Na św. Jana kwitły już amerykany. Jeszcze tydzień, a będą utęsknione kartofle, jeszcze miesiąc, a matki, otoczone kołem głodnych dzieci, będą znaczyły krzyżem świętym pierwszy bochenek gorącego chleba przed rozkrajaniem."
   Niedobór środków spożywczych, który szczególnie występował w środowisku biedoty wiejskiej, pociągał za sobą dość poważne konsekwencje. Szerzyły się choroby: szkorbut, krzywica, próchnica, reumatyzm i choroby oczu. Brak pewnych składników mineralnych powodował czasem niedorozwój umysłowy lub nawet kretynizm.
   Dość często następstwem niedożywienia był niedorozwój fizyczny. Szczególnie więc w początkach XIX w. znaczna ilość chłopskich rekrutów nie nadawała się do służby wojskowej. Rodziły się fantastyczne teorie różnych pseudouczonych o innym pochodzeniu etnicznym polskiej szlachty (dobrze odżywionej i wyrośniętej) i ludu.
   Również na skutek zbyt skąpego pożywienia i nadmiernej pracy wytwarzały się pewne typowe cechy psychiczne. Szczególnie więc w początkach omawianego okresu znaczną część ludności chłopskiej cechowała bierność życiowa. Agresywność i skłonność do awantur i bójek powodował zazwyczaj wypity alkohol.

5 komentarzy:

  1. No proszę, jakie to proste zależności (na przykład między brakiem składników mineralnych, a niedorozwojem umysłowym)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w zakresie psychiatrii ten autor się nie specjalizował, nie podał w książce źródła tych informacji, więc trudno powiedzieć, ile w nich prawdy czy faktów.

      Dzisiaj statystyczny Polak łyka mnóstwo wieloskładnikowych suplementów diety, a mimo to z naszą psychiką nie jest chyba najlepiej...

      Usuń
  2. Czytam właśnie książke o australijskiej działaczce charytatywnej. Lata 1922-40 - działała w Polsce i Grecji.
    W obu przypadkach wspominała gorzki chleb - to wynik zastępowania mąki żołedziami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wtedy już nie wiedziano, jak ten chleb "odgoryczać", a może ten sposób nigdy nie był do końca skuteczny.

      Usuń

"Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa". Z drugiej strony lubię meandrujące dyskusje, więc komentarze nie na temat również są tu mile widziane;).

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.