Zaczynajcie już odkładać kasę na SMS-y, żeby zagłosować na Impresje w konkursie na Blog Roku 2015! Postanowiłam odświeżyć nieco formułę tej strony i dać innym, tkwiącym wciąż w marazmie blogerom książkowym przykład, jak z szafiarkami zwyciężać mamy. Nie będzie żaden lajfstajlowiec pluł nam w twarz!
1. Własna domena. Wiadomo: to ona świadczy o profesjonalizmie i jakości blogu. Przed jej zakupem nie ma w ogóle sensu brać się za realizację pozostałych punktów, bo to i tak nic nie da.
2. Nowoczesny dizajn. Muszę znaleźć taki szablon, który choć trochę zamaskuje fakt, że poruszam tutaj temat tak niepopularny jak książki. Dużo dużych zdjęć!
3. Nowoczesny wizaż. Ogłoszenie wyników już za 11 miesięcy - najwyższy czas na upgrade figury i zawartości szafy! Powinnam też poćwiczyć sympatyczne uśmiechy (to chyba najtrudniejsze!) i mówienie z zaangażowaniem o niczym, żeby dobrze wypaść w "Dzień Dobry TVN", gdzie na pewno mnie zaproszą zaraz po gali wręczenia nagród.
4. Współpraca. Po opublikowaniu statystyk mojego blogu zostanę natychmiast zasypana lukratywnymi propozycjami współpracy, więc muszę przygotować cennik usług. Nie zamierzam ograniczać się tylko do firm z branż związanych z literaturą: mogę przecież napisać, że nic tak nie umila lektury książki X jak kanapka z pasztetem firmy Y, popijana herbatą marki Z. Fotograficzna relacja z tego wydarzenia będzie płatna extra - udawanie sympatycznej osoby, która w dodatku lubi pasztet, jest o wiele prostsze na piśmie (i nie wymaga kosztownej charakteryzacji).
5. Urozmaicenie treści. W kategorii Lifestyle konkurencja jest zbyt ostra, więc póki co będę zdobywać szlify w kategorii blogów o kulturze (trudno). Ponieważ najrzadziej wyświetlane i komentowane są wpisy zawierające recenzje książek, będzie ich mniej. Postawię na posty luźniej powiązane z literaturą, mam już nawet kilka pomysłów: seria wydawnicza, która ozdobi każdy salon; najbardziej twarzowa okładka na wiosnę; 10 książek, z którymi nie można pokazać się na mieście; 150 powieści, przy której pasztet firmy Y smakuje najlepiej. I tak dalej. Możliwości są nieskończone, a ja jestem kreatywna.
6. Regularność wpisów. Do tej pory nie pisałam, jeśli nie miałam nic do powiedzenia. Błąd! Czytelnicy cenią regularność, wiec przygotowałam sobie listę "zapychaczy", czyli tematów na czarną godzinę: podsumowanie tygodnia, podsumowanie miesiąca, stosiki, zdjęcia poszczególnych półek mojej biblioteczki (będę stopniować napięcie i rozkoszować się Waszą zazdrością), fotografie wnętrza mojej lodówki wypełnionego pasztetami firmy Y.
7. Treść. Wpisy będą krótsze, właściwie postaram się ograniczyć do podpisów pod zdjęciami - przecież jeden obraz jest wart więcej niż tysiąc słów. Ludzie i tak oceniają książki po okładce.
8. Social media. Blog nie wystarczy. Brak fanpage'a to straszny wstyd i błąd, który muszę natychmiast naprawić!
Realizacja poszczególnych zadań zajmie mi znacznie mniej czasu niż pisanie o książkach w dotychczasowy sposób, w dodatku zdobędę sławę i pieniądze! Wejść na estradę i zostać. Cała reszta to rzecz prosta.
Powodzenia :D Pamiętaj, żeby pasztet ładnie wyeksponować na talerzu z sałatą, w tle kontrastowa okładka. Harlequin Desire by się dobrze komponował :)
OdpowiedzUsuńMuszę najpierw kupić designerską zastawę, bo po prostu nie wypada - nawet pasztetu - jeść ze zwykłego talerza, a i herbata z taniego kubka smakuje znacznie mniej ekskluzywnie. Wytrawni koneserzy literatury przestaliby się liczyć z moimi opiniami, gdyby się dowiedzieli, że czytając, podjadam ciasteczka z talerzyka z Tułowic albo w ogóle z jakiegoś noname'a.
UsuńZanim zacznę zarabiać miliony na blogu, muszę sporo zainwestować:(.
Trzeba włożyć, żeby wyjąć, jak twierdzi mądrość ludowa :) Ale bądź oryginalna, wykorzystuj papierowe talerzyki własnoręcznie malowane plakatówkami!
UsuńNiestety zdolności plastycznych jestem tragicznie pozbawiona, ale dziękuję za radę - jak tylko zacznę zarabiać na blogu, wynajmę jakiegoś ghostdesignera;).
Usuń:)
OdpowiedzUsuńI nie zapomnij o Candy. Daj nam szansę, żebyśmy mogli Twój blog wybanerować na własnych blogach itp.;)
OdpowiedzUsuńCzy będzie konkurs, który umożliwi wygranie choćby jednego opakowania pasztetu, najlepiej z Twoim autografem? ;)
Pomyślę o odpowiednim banerze, ale nie pojawi się on na blogu w najbliższym czasie. To poważna sprawa, więc zamierzam zaangażować do jego wykonania jakiegoś prestiżowego artystę. Mój prawnik skontaktuje się z Banksym, który na pewno znajdzie dla mnie czas.
UsuńTaki konkurs mogłabym rzeczywiście zorganizować, ale nie wiem, czy producenta pasztetu będzie stać na moją gażę:).
UsuńBanksy byłby mile widziany.;)
UsuńWciąż liczę na pasztet.;)
Ha, rozumiem Twoją determinację: przecież nie da się żyć samą literaturą;).
UsuńNo! Wreszcie to będzie wartościowy blog! :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie. To, co publikowałam tutaj do tej pory, to dno i dziesięć metrów mułu:).
UsuńMożna to jeszcze połączyć z wpisami o podróżach (oczywiście sponsorowanymi), bo taka tematyka też jest ostatnio popularna: tę książkę czytam na balkonie hotelu Y na Karaibach, popijając rum marki X.
OdpowiedzUsuńWiem, ponosi mnie wyobraźnia:P
Wszystko będzie możliwe, kiedy już zostanę Kominkiem książkowej blogosfery;).
UsuńNiezły pasztet :P
OdpowiedzUsuń;).
UsuńCo to za pasztet? Bo już mam ochotę kupić :D
OdpowiedzUsuńByle czego nie będę reklamować, nawet za pieniądze:). Będzie to pasztet, którego "źródło" hodowane było w bibliotece, przy dźwiękach Mozarta i czytanej przez zawodowych lektorów klasyce literatury francuskiej.
UsuńAż spojrzałam na kalendarz, czy to aby na pewno nie jest pierwszy dzień kwietnia :P
OdpowiedzUsuńCzytam Cię od bardzo dawna, odkąd założyłam swój pierwszy blog książkowy, później go porzuciłam i założyłam nowy o szeroko pojętej popkulturze, aż wreszcie się sprzeniewierzyłam i przeszłam na własną domenę.
Mało się odzywam tu u Ciebie, bo wiem, że nic nie wiem i czuję potężne braki wiedzy w porównaniu z Tobą, ale zawsze jestem, czytam każdy wpis i dowiaduję o wielu ciekawych sprawach.
Dziękuję za wszystkie wspaniałe książki, które przeczytałam dzięki Tobie i za to, że jesteś właśnie taka jaka jesteś.
Przepraszam za uzewnętrznianie się, ale tak mnie naszło pod tym wpisem ;)
Nie umiem reagować na komplementy, bo nie jestem do nich przyzwyczajona i zwykle na nie nie zasługuję, więc napiszę po prostu: dziękuję:). Miło mi, że dzięki temu blogowi trafiłaś na fajne książki. Niektóre wpisy traktuję jak notatki z lektury, usystematyzowanie informacji, które bez tego umknęłyby mi z pamięci - cieszę się, że jeszcze komuś poza mną to się przydaje.
UsuńJeśli będę miała czas, to na 1 kwietnia jeszcze coś wymyślę;).
Cudowne :) Będę Cię mieć na oku, a nawet brać z Ciebie przykład. Spodziewaj się więc klonów wyrastających jak grzyby po deszczu!
OdpowiedzUsuńPrzyszło mi do głowy, że może powinnam opatentować ten plan, żeby nie dawać forów konkurencji, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że potencjalni naśladowcy i tak nie dadzą mi rady;).
UsuńA ja bym jednak pokusiła się o zszafiarzenie blogosfery książkowej - tę oto piżamkę miałam na sobie podczas czytania Musierowicz, ten sweterek marki X podczas Sapkowskiego, a ten oto gustowny sztormiak i gumiaki podczas haulowania w księgarni. Trzeba wyznaczać "trędy".
OdpowiedzUsuńAlbo "trądy";). Właściwie wszystko można tak zareklamować. Ten cudowny dezodorant sprawił, że nie spociłam się czytając "Millennium". Te mrożone pierogi okazały się tak pożywne, że poczułam głód dopiero przy czwartym tomie "Zmierzchu". Ten samochód jest tak przestronny i ekskluzywny, że nawet pan Darcy oddałby za niego Pemberley bez chwili zastanowienia.
UsuńPrzypominam: moje pomysły kosztują!
O, popieram, może wprowadzę w życie ;)
UsuńZauważyłam ostatnio, że sporo osób publikuje coś w rodzaju tzw. karnawał blogowego, w ramach którego poleca ciekawe wpisy innych osób. Myślę, że już wkrótce oprócz notek będziemy chwalić najlepszy look tygodnia, miesiąca, wreszcie roku;).
UsuńWszystko fajnie, ale co z systemem komentowania nowych oszałamiających wpisów? Chyba nie powiesz, że nadal trzeba będzie wpisywać te staroświeckie literki???
OdpowiedzUsuńNie, komentarzy nie będzie. Będą lajki;).
UsuńNajważniejsze, żeby komentarze były podpięte pod Fejsbuczka
UsuńA jeśli już nie Facebook, to chociaż Disqus...
UsuńHerbatę, moja droga, pije się teraz z dizajnerskiego słoika ze słomką - najwyraźniej nie jesteś na bieżąco skoro o kubkach tu mowa :P
OdpowiedzUsuńSłoiczek możesz sobie zrobić modną metodą hademade, tylko nie zapomnij w miejsce etykiety ogórków konserwowych przylepić logo starbunia. No i byłoby dobrze, gdyby dziurka po gwoździu w zakrętce miała w miarę regularne krawędzie - zależy Ci chyba na jakiejś wiarygodności?!
Obawiam się też, że nie obejdzie się bez zakupu neonowych airmaxów. Koniecznie wkładanych do szytej z koła spódniczki mini. Przecież musisz się jakoś w miarę przyzwoicie prezentować na tle półek biblioteki czy księgarni!
Tak to jest, jak się nie ogląda telewizji śniadaniowej: człowiek nie wie, co jest modne, co kontrowersyjne, co wypada robić i które tematy są już przebrzmiałe, bo Marcin Prokop rozłożył je wczoraj na czynniki pierwsze w ciągu trwającej aż pięci minut rozmowy z ekspertem w "Dzień Dobry TVN". Ale obiecuję poprawę!;)
UsuńWiesz, wizja mojej osoby w mini i airmaxach po prostu mnie poraziła! Jeśli po przealizowaniu statystyk dojdę do wniosku, że czytają mnie przede wszystkim gimnazjalistki, to wezmę Twoją radę pod uwagę;).
Jak rany...
UsuńWłaśnie sobie wyobraziłam Elenoir (którą widziałam swego czasu "na żywo") w airmaxach i mini z koła. Duża rzecz...
Jak to mówią - ładnemu we wszystkim ładnie ;)
UsuńElenoir, to jak Ty chcesz zmieniać się dla nas, skoro obce Ci są najnowsze trendy, którymi żyje większa część społeczeństwa?! Nie chciałabym pozbawiać Cię miłych złudzeń, ale myślący wyraz twarzy nie wystarczy do zostania szesnastą kobietą władającą polską kulturą ;)
Pogrążę się ostatecznie w Waszych oczach: zanim napisałam poprzedni komentarz, musiałam sprawdzić, co to są te airmaxy;))).
UsuńNie ma jednak rzeczy niemożliwych. Chcieć to móc. Do zaprezentowanego powyżej planu włączam niniejszym regularne przeglądanie blogów lajfstajlowych i zaprenumerowanie "Gali".
hahahahaha :) ale pasztet!! :D
OdpowiedzUsuńHahahahahaha <3 Dzięki za uprzyjemnienie sobotniego popołudnia! :D
OdpowiedzUsuńMary, Agnieszko - ja się dobrze bawiłam pisząc tę notkę. Złośliwy ze mnie człowiek:).
UsuńJa sobie zaklepuję miejsce na szkoleniach, bo przecież jako szanujący się bloger na pewno będziesz się udzielać ;) A ja też chcę mieć pasztet w lodówce ;)
OdpowiedzUsuńJa też, ja też! A i książkę pewnie napiszesz, poradnik jakiś, spotkania autorskie, znowu śniadaniówki, fejm i w ogóle :D
Usuńśniadaniówki to takie opakowania na kanapki z Twoją twarzą? :)
UsuńNieee, takie opakowania to będą rezultatem regularnych wizyt w śniadaniówkach :D
UsuńOczywiście, że będę prowadzić szkolenia z zakresu profesjonalnego blogowania, monetyzacji kontentu, PR-u, stylu, fotografii artystycznej, czyli w skrócie - sensu życia. Wkrótce ogłoszę zapisy, decydować będzie kolejność wpłat.
UsuńNie mam jeszcze konkretnych planów co do spotkań autorskich, ale na pewno pojawię się na tegorocznych targach książki w Krakowie - spodziewam się, że do mnie kolejka będzie najdłuższa;). Naturalnie będę podpisywać moją książkę, a właściwie album (pamiętajcie: dużo dużych zdjęć).
no nareszcie. w końcu to będzie porządny blog :)
OdpowiedzUsuńpójdę tą samą drogą, zwłaszcza jeśli chodzi o podsumowania tygodnia, miesiąca, kwartału i roku. i pasztet.
Naprawdę nie sądziłam, że wszyscy nabiorą takiej ochoty na ten pasztet;). Moje nowo odkryte zdolności marketingowe mnie samą zadziwiają... A przecież jeszcze nawet nie wrzuciłam zdjęcia...
UsuńDobry :)
OdpowiedzUsuńUprasza się nie zapominać, że potrzebny jest jeszcze pies lub kot, ewentualnie świnka morska ;)
No tak, profesjonalny blog książkowy bez kota istnieć nie może. W takim razie przygarnę jakąś przybłędę, co jednocześnie udowodni czytelnikom Impresji, że nawet ja czasami miewam jakieś ludzie odruchy. Rzadko, bo rzadko, ale jednak;).
UsuńWieszczę Ci wielką przyszłość, bo od tego pasztetu zrobiłam się głodna! Biorę w ciemno!
OdpowiedzUsuńA poważnie to cudowny jest ten wpis. Jakby ktoś otworzył okno w dusznym pokoju. Od razu lżej!
Taki był cel tego wpisu;). Ja nie widzę niczego złego w zarabianiu na blogu, ale nie rozumiem, dlaczego prezentuje się to jako nieuchronną konieczność.
UsuńMistrz <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBo popadnę w jeszcze głębsze samouwielbienie:).
UsuńOj tam oj tam :D
Usuń"Piękny wpis, ale jakim tuszem malujesz żęsy (sic!)? I skond (sic!) ten pasztet? A wogule (sic!) to cudnie ci z tom (sic!) ksiomżkom"
OdpowiedzUsuńPrzygotuj się do odpowiadania na takie komentarze. To cena popularności! ;)
Na szczęście wymyślono moderację;).
UsuńJa w kwestii formalnej, czy pasztet może być z soczewicy???
OdpowiedzUsuńMoże, jeśli zapłaci mi producent pasztetu z soczewicy - wtedy rozwinę się w kierunku wegetarianizmu;).
UsuńSłuszny kierunek, Nic za darmo ;)
UsuńPasztet do książki jak znalazł! :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w zmianach :) Będę tu częściej zaglądał :)
Wysiłek intelektualny pochłania przecież mnóstwo kalorii:).
UsuńZapraszam:).
Trafiłam do Ciebie dzięki blogowi książkoville i ten jeden wpis sprawił, że Cię polubiłam :D Trzymam kciuki za Twoją sławę! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a ja tymczasem będę zwiedzać Twój blog... i ze zniecierpliwieniem będę wyczekiwać zapychaczy XD
OdpowiedzUsuńPS
Paprykarz Szczeciński, to już nie ten sam paprykarz!
Jest co zwiedzać, bo blog prowadzę od kilku już lat, ale mogłaś o nim nie słyszeć, bo do niedawna w ogóle nie zabiegałam o jego popularność. Ale teraz to się zmieni;). Polecam jeszcze inne wpisy z kategorii "Girls Just Want to Have Fun";).
UsuńPS. Oj, za reklamowania paprykarza musieliby mi naprawdę dużo zapłacić...
Nie słyszałam, bo jestem leniwa. Odkąd "moi" ludzie zaczęli prowadzić tzw. polecajki, to zaczynam poznawać nowe blogi - wiesz dają mi kawę na ławę XD Mnie się nie chciało szukać, miałam kilka swoich ulubionych i tam właziłam :) Także zaczynam poszerzać horyzonty :)
UsuńA ja jestem zbyt leniwa, żeby robić polecajki i szerłiki;).
UsuńGdyby nie Natalia z Książkoville, nawet nie wiedziałabym o istnieniu tak genialnego bloga :o
OdpowiedzUsuńA co z wywiadami u sławnych blogerów książkowych? Nie zapominaj też o założeniu własnego sklepu z koszulkami, w przyszłości rozszerzenie działalności o napisy na kubki, czapki gimbusiarskie i buty ;_;
Tekst naprawdę świetny, oczywiście obserwuję i już lecę czytać kolejne posty!
Wywiady już na tym blogu były, konkretnie: "Wywiad ze wschodzącą gwiazdą polskiej literatury" i z pracownikiem pewnego wydawnictwa. Polecam;). Oczywiście na tym nie poprzestanę. Myślę, że ukoronowaniem tego cyklu byłaby moja rozmowa z samą sobą;).
UsuńPodsumowanie tygodnia, podsumowanie miesiąca, no jasne, ale gdzie podsumowanie podsumowań? Od biedy to też jakiś tam temat na wpis :D
OdpowiedzUsuńMasz rację:). Kiedy już naprawdę zabraknie mi pomysłów, skorzystam z Twojej podpowiedzi;).
Usuń