W innych okolicznościach nie ująłby mnie ten cytat (za bardzo trąci banałem), ale nie przeszłam obok niego obojętnie, bo widnieje na płycie wmurowanej w nieregularną bryłę kamienia (piaskowca?), udekorowanego doniczką z pękiem starych i brudnych sztucznych kwiatów. Tak, ta doniczka przeważyła. Wygląda, jakby tkwiła tam od lat, niepokonana przez letnie wichury i zimowe zawieje.
Ów kamień stoi nad brzegiem rzeki Wilgi, która nieco dalej wpada do Wisły. Kilka zaledwie metrów od ulicy Marii Konopnickiej, bardzo ruchliwej arterii Krakowa, którą stale sunie sznur samochodów, wzdłuż której mało kto spaceruje, bo i nie ma co oglądać.
Kim była Krystyna Styrna? Wpadła do rzeki, rzuciła się do niej, a może potrącił ją samochód? Przecież ten kamień nie znalazł się tam przypadkowo. W miejscu, w którym wydarzył się wypadek, stawia się zwykle niewielki krzyż, czasem skromnie udekorowany, przez parę lat po śmierci bliskiej osoby zapala się pod nim znicze, potem zapomina się albo samemu odchodzi. Tymczasem tajemniczy Witek wykosztował się na mały pomnik (co prawda niezbyt ładny). Świadczy to o sile jego uczucia, bezmiarze tęsknoty czy może o poczuciu winy? Któż to dziś wie.
Zrobiło mi się trochę smutno na widok tego kamienia - przy brzydkiej ulicy, nad brudną rzeką, wśród usychającej trawy, w zamglonym dziś Krakowie. Czy ktoś jeszcze pamięta o Krystynie?
***
Nie omieszkałam oczywiście sprawdzić źródła widniejącej na nim sentencji. Zdaje się, że często jest używana w opisach na gg, ale pochodzi zdecydowanie sprzed ery internetu, łagodnie mówiąc, choć właśnie sieć podpowiada mi, kto jest jej autorem - chodzi mianowicie o siedemnastowiecznego japońskiego pisarza Iharę (Ibarę) Saikaku.
***
(Pierwsze zdjęcie trochę wyostrzyłam, żeby lepiej widać było napis).
Wprowadziłaś mnie swoim wpisem w stan melancholii. Jestem ciekawa jaka historia kryje się za tym pomnikiem...
OdpowiedzUsuńwzruszające...
OdpowiedzUsuńNiesamowite znalezisko. A ja w zeszłym roku dzień w dzień jeździłam Konopnickiej do domu i nie miałam pojęcia, że tak niedaleko znajduje się coś tak intrygującego... Uwielbiam takie ślady przeszłości, pomniki z enigmatycznym opisem jakiejś smutnej historii, zaniedbane nagrobki, porzucone domy, zarastające ogrody, wszystko co przypomina o przemijaniu, wprawia w nastrój melancholii i stymuluje do przemyśleń, do samodzielnego dopowiadania historii.
OdpowiedzUsuńkolmanko, chyba się nigdy nie dowiemy, o ile ktoś związany z tymi osobami nie trafi jakimś cudem na ten wpis. Może lepiej nie wiedzieć i snuć własne domysły.
OdpowiedzUsuńMary, prawda? Choć przypuszczam, że gdybym zobaczyła ten kamień latem, a nie w taki mglisty i ponury dzień, to wydałby mi się bardziej groteskowy niż zasmucający.
naiu, z samochodu raczej tego nie widać. Ja tą częścią Konopnickiej szłam dziś chyba po raz pierwszy, a ponieważ pociągają mnie posępne miejsca i widoki, pomnik od razu rzucił mi się w oczy;).
Wspaniały gest p. Witka. Obelisk nie taki najgorszy, ważne są intencje.
OdpowiedzUsuńW ub. tygodniu usłyszałam, że w jakiejś gminie władze chcą pobierać opłaty za podobne miejsca pamięci, a więc m.in. przydrożne krzyże stawiane w miejscu tragicznego wypadku. Powód: bo zajmuje miejsce, jak billboard itp., więc czemu ma być za darmo.
To naprawdę nadzwyczajne znalezisko. Ona tu chyba nie spoczywa, prawda? Mnie szczególnie poruszył podpis pod cytatem: Witek. Aż chcę się szperać dalej. Może warto?
OdpowiedzUsuńIntrygujące. Nie ma ani daty urodzenia, ani daty śmierci, tylko tajemnicza Krystyna i Witek. Ciekawe jaka historia się za tym kryje.
OdpowiedzUsuńAnno, głupota ludzka nie zna granic. Mnie takie przydrożne krzyże nie przeszkadzają - w parlamencie, szkołach czy instytucjach wisieć nie powinny, ale te na skraju drogi odbieram jako element naszego folkloru.
OdpowiedzUsuńsnoopy, Lilithin, brak choćby daty daty raczej uniemożliwia wszelkie dociekania. Zresztą to smutna historia i bardzo prywatna sprawa, więc wolałabym poprzestać na domysłach.
Nie sądzę, by to było miejsce pochówku - to by chyba było niezgodne z prawem.
Ładnie to określiłaś - element folkloru. Zgadzam się, takie krzyże mają wg mnie pewna przewagę nad tymi z cmentarza, bo fundatorzy kierowali się odruchem serca, nie powinnością.
OdpowiedzUsuńKrysia zginęła w wypadku samochodowym. razem z Witkiem, swoim chłopakiem, jechali do Krakowa busem, w który wjechał inny samochód. wypadła przez okno busa, który się na nią przewrócił. pamiętamy o niej. miała 19 lat.
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację. Zwykle takie pomniki czy przydrożne krzyże poświęcone są osobom, które dla zwykłego przechodnia pozostają zupełnie anonimowe. Teraz wiemy coś więcej o Krystynie i o Witku.
UsuńWypadek ten wydarzył się w 2002 roku. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem. Przez lata zapomniałam o tym, że Witek postawił tam ten pomnik. Teraz sama mieszkam w Krakowie i dzięki informacji, którą przypadkowo tutaj znalazłam, na pewno odwiedzę to miejsce.
UsuńNie przechodziłam tamtędy od jesieni 2011, może teraz to miejsce wygląda mniej przygnębiająco (chociaż na pewno tak się Wam kojarzy).
UsuńDziękuję za ciepłe słowa i poświęconą uwagę. Jeśli ktoś kiedyś będzie potrzebował wsparcia w podobnej sytuacji to jestem pod adresem witko21@tlen.pl Pozdrawiam. Witek.
UsuńNiestety, Witek dołączył do Krysi w Domu Ojca
OdpowiedzUsuń