Impresje

niedziela, 11 lipca 2010

Kobieta w literaturze IV

Czwartek

"Ten Portugalczyk, narzeczony Dedé, zapytał w pewnej chwili, skąd bierze się we mnie tyle pogardy dla kobiet i zaraz wszyscy go poparli. 
  Pogarda? Ależ skąd! Uwielbiam raczej... Choć co prawda dotychczas nie umiałem odkryć czym jest ona dla mnie w porządku duchowym, wrogiem czy sprzymierzeńcem? A to oznacza, że połowa ludzkości mi się wymyka.
  Ta łatwość pomijania kobiety! One jak gdyby nie istniały! Widzę naokoło mnóstwo ludzi w spódnicach, z długimi włosami, o cienkim głosie, a mimo to używam słowa "człowiek" jak gdyby ono nie było rozłamane na mężczyznę i kobietę, a także w innych słowach nie dostrzegam rozdwojenia, które wprowadza w nie płeć.
  Odpowiedziałem Portugalczykowi, iż jeśli w ogóle może być mowa o mojej pogardzie, to tylko na gruncie artystycznym... tak, jeśli zdarza mi się nimi gardzić to ponieważ są złe, fatalne jako kapłanki piękności, objawicielki młodości. Tutaj złość moja wzbiera, w tym nie tylko drażnią ale i oburzają mnie te złe artystki. Artystki, tak, bo czar jest ich powołaniem, estetyka ich zawodem, urodziły się aby zachwycać, są niejako sztuką. Ale cóż za partactwo! Cóż za oszustwo! Biedna piękności! I biedna młodości! Wy znalazłyście się w kobiecie po to aby sczeznąć, ona w gruncie rzeczy jest pośpieszną waszą niszczycielką, patrz, ta dziewczyna jest młoda i piękna w tym celu jedynie aby stać się matką! Czyż piękność, czyż młodość nie powinny być czymś bezinteresownym, nie służącym niczemu, wspaniałym darem natury, ukoronowaniem?... Ale w kobiecie ten czar słuzy do płodzenia, on podszyty jest ciążą, pieluszkami i to oznacza koniec poematu. Chłopiec zaledwie dotknie się dziewczyny, oczarowany nią i sobą z nią, już staje się ojcem, ona - matką - a więc dziewczyna to twór, który niby to praktykuje młodość a właściwie służy do likwidowania młodości.

wtorek, 6 lipca 2010

WIEKI ŚWIATŁA

Tytuł: Wieki Światła
Autor: Ian R. MacLeod
Pierwsze wydanie: 2003
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 87-7480-023-2
Stron: 400


Ocena: 5-/5

(...) jest to powieść po prostu dobrze napisana, miejscami napisana pięknie. MacLeod wykazuje się tyleż wyobraźnią, co wrażliwością pisarską.
Całkowicie zgadzam się z tą opinią Jacka Dukaja i polecam felieton, z którego ją zaczerpnęłam. Ewentualnie można jeszcze przeczytać poniższą wypowiedź mojego autorstwa. Z góry ostrzegam: zawiera ona dużo spoilerów, myślę jednak, że znajomość fabuły nie powinna zniechęcić do czytania nikogo, kto lubuje się w świetnych, silnie oddziałujących na wyobraźnię opisach, które są najmocniejszą stroną tej powieści.

Ian R. MacLeod wykreował alternatywną wizję historii Anglii, w której w 1678 roku skończyły się Wieki Królów i rozpoczął się pierwszy Wiek Przemysłu. Cezurę tę wyznaczyło odkrycie przez Wielkiego Mistrza z Painswick, Joshuę Washtaffe'a, eteru.
Ale eter jest niepodobny do innych pierwiastków i nie dotyczą go prawa fizyki. Jest nieważki i bardzo trudny do okiełznania. W postaci oczyszczonej rozświetla dziwoblaskiem ciemność, ale w jasnym świetle rzuca cień. Co dziwniejsze i jednocześnie najważniejsze dla wszystkich gałęzi przemysłu i bytów ludzkich, które pomaga utrzymać, eter reaguje na ludzką wolę. Cechowy, po wielu latach terminowania, może za jego pomocą kontrolować procesy przemysłowe w swym fachu. [str. 31]

sobota, 3 lipca 2010

MIŁOŚĆ WYCZYTANA Z NUT

Autorka: Aleksandra Tyl
Tytuł: Miłość wyczytana z nut
Pierwsze wydanie: 2010
Wydawnictwo: Prozami
ISBN: 978-83-928657-3-5
Stron: 302

Ocena: 1/5


Na ogół szerokim łukiem omijam tzw. "literaturę kobiecą", ale tę akurat książkę otrzymałam w nagrodę za rozwiązanie krzyżówki z "Archipelagu", postanowiłam zatem ją przeczytać, a przy okazji  przetestować wydawnictwo Prozami, z którym zetknęłam się po raz pierwszy. Owa firma przedstawia się tak:
Jesteśmy wydawnictwem młodym, ale działającym prężnie i rozwijającym się niezwykle dynamicznie. Pracują u nas ludzie o otwartych umysłach, którzy specjalnie dla Was, drodzy Czytelnicy, wyszukują literackie perły, przykuwające uwagę, godne prawdziwego zainteresowania. Chcemy promować współczesną prozę - książki, które będą dla Was inspirujące, które zafascynują Was swoją treścią, a przede wszystkim takie, po które sięgać będziecie z prawdziwą przyjemnością, do których będziecie wracać i odkrywać je na nowo. [źródło]
Nie wierzcie im. "Literackie perły", no jasne. Dwie przyjaciółki dobiegają trzydziestki i odczuwają silną potrzebę zmian, tzn. rozglądają się za odpowiednim mężem i lepiej płatną pracą. Jedna z nich, Eliza, ma szczęście - o jej względy zaczęło zabiegać aż dwóch absztyfikantów naraz! Trochę apodyktyczny i skupiony głównie na sobie zamożny lekarz, z perspektywami na jeszcze większą zamożność oraz romantyczny i wrażliwy skrzypek, członek orkiestry kameralnej. Dziewczyna musi dokonać trudnego wyboru między pieniędzmi i miłością. Wybiera źle, ale w finalne, oczywiście, miłość zwycięża, jakżeby inaczej.

piątek, 2 lipca 2010

Wybory prezydenckie

Pozwolę sobie zacytować fragment artykułu Jerzego Baczyńskiego, redaktora naczelnego tygodnika "Polityka" [podkreślenia - moje]:
Znów wybory, tym razem decydujące. Zapomnijmy o pierwszej turze: to w niedzielę 4 lipca, tego jednego dnia, wybierzemy prezydenta Rzeczpospolitej na długie 5 lat. Przypominamy uparcie, że nie wybieramy ani wersji katastrofy smoleńskiej, ani marketingowego wizerunku kandydata, ani zwycięzcy kampanii wyborczej, ale osobę, która będzie miała istotny wpływ na nasze życie i  losy kraju w niespokojnych, niepewnych czasach. Urok demokracji polega na tym, że choć o wynikach decydują miliony, każdy indywidualnie ponosi odpowiedzialność za głosowanie na pana X, pana Y czy rezygnację z wyboru. (...)
Ten podział na Polskę narodowo-katolicko-patriotyczną i tę drugą, liberalno-europejsko-materialistyczną, bardzo wzmocniony kampanią wyborczą, wydaje mi się sztuczny, przesadny i bezproduktywny. Nie daj Boże, byśmy uwierzyli, że należymy do wrogich plemion. Kiedy opadnie bitewny pył, zostaniemy z tą samą listą problemów do rozwiązania – drogi, szkoły, służba zdrowia, emerytury, pomoc społeczna… Da się o nich rozmawiać w kategoriach racjonalnych (i zapewne tylko tak), redukując zawartość ideologii.
Wojna jest potrzebna politykom – zwłaszcza niektórym – lud na wojnie zawsze dostaje w tyłek. Nie ma dziś żadnych powodów obiektywnych, nic takiego nie dzieje się w Polsce i wokół nas, żeby wybierać wodza i iść na wojenkę. Nie dajmy się podpuszczać. A o tym, który z kandydatów jest lepszym katolikiem, niech zadecyduje Sąd Ostateczny. (...)
Przecież, tak naprawdę, mimo przybieranych póz i masek, dobrze znamy obu kandydatów i ich polityczne formacje. Jest oczywistą oczywistością, że wybór Bronisława Komorowskiego oznacza umocnienie Donalda Tuska i kontynuację umiarkowanych (może nawet zbyt pragmatycznych) rządów PO; wybór Jarosława Kaczyńskiego musi zapowiadać przewlekły konflikt z obecną ekipą, zapewne konflikty z sąsiadami Polski, podgrzewanie społecznych frustracji, być może powrót do mętnej rewolucyjnej ideologii i retoryki IV RP. Jak za prezydentury Lecha Kaczyńskiego, która do czasu katastrofy smoleńskiej była raczej źródłem powszechnego zażenowania niż patriotycznej dumy. Cóż, niewiele mnie obchodzą osobiste urazy, fobie, frustracje Jarosława Kaczyńskiego, nie myślę stać się ich więźniem. Rozumiem, że dla wielu Polaków uczucia Jarosława Kaczyńskiego są bardzo ważne. Ale urna wyborcza to nie jest najlepszy sposób wyrażania współczucia. Polska jest ważniejsza.
Święte słowa. Oczywiście ja oddam głos na Bronisława Komorowskiego. Polityką interesuję się od lat i uważam, że nie istnieje żaden obiektywny powód głosowania na Jarosława Kaczyńskiego, przeciwnie - istnieje mnóstwo przeciwwskazań. Szerzej piszę na ten temat TUTAJ.

Weźmy udział w wyborach. Szanse obu kandydatów są podobne, więc każdy głos się liczy. Myślę, że warto - jeśli nawet nie z sympatii do Komorowskiego, to choćby na pohybel IV RP i jej twórcom.